
Władysław „Tygrys” Kosiniak Kamysz miał już scenę, już był w ogródku i witał się z gąską, aż tu nagle zza rogu wyskoczył Rafał Trzaskowski. Wcześniej Kosiniak miał właściwie realne szanse, żeby powalczyć z Szymonem Hołownią o drugą turę i zmierzyć się w niej z urzędującym prezydentem Andrzejem Dudą. Obecnie tak naprawdę i Hołownia i Kosiniak-Kamysz nie bardzo mają jak powalczyć o tą drugą turę. Hołownia jest jednak w tej lepszej sytuacji, że mam medium za sobą, a właściwie partię TVN III RP. Tak więc z jednej strony Donald Tusk „pocałunkiem śmierci”, a więc pogratulowaniem Kosiniakowi wspólnych rządów skosił mu sondaże drastycznie, a z drugiej PSL nie ma za sobą żadnego wiodącego medium, a budżetu aż tak dużego, żeby odpowiednio dużo ugrać w tych wyborach. A czasu też już brakuje.
No i nagle sztabowcy albo sam Kosiniak-Kamysz wpadają na pomysł. Wyzwać na solo Trzaskowskiego. Szczerze mówiąc w tej roli to zdecydowanie widziałbym Mariana Kowalskiego, bo to człowiek z charakterem, ale Kosiniak czy Trzaskowski? Czy oni kiedykolwiek byli na solo? No bez przesady!
Jednak z tyłu głowy mam takie przeczucie i taką myśl, że te bojowe okrzyki ze strony Kosiniaka to takie umizgi do z góry ustalonej gry politycznej z Donaldem Tuskiem i tymi zachodnimi politykami z Europejskiej Partii Ludowej. Trzaskowski był przecież na spotkaniu EPL na Malcie w 2017.
Jeśli bowiem, jak informują „Dwaj Panowie G” w tygodniku DoRzeczy i mają na to świadków, że głosy na Trzaskowskiego były już potajemnie zbierane na około miesiąc przed oficjalną rezygnacją Małgorzaty Kidawie-Błońskiej. Dodam też nieskromnie, że już 7 sierpnia 2019 w tekście „Na początku był chaos … a później? Później chaos był większy„, że Trzaskowski obok Aleksandry Dulkiewicz i Hanny Zdanowskiej jest jednym z kandydatów do startu w wyborach prezydenckich. W związku z tym, że Polska zdecydowanie nie jest gotowa na kobietę prezydent i pewnie to się jeszcze przez jakieś 1000 +/- kolejne 1000 lat utrzyma, to jedynie właśnie Trzaskowski był tym realnym kandydatem. Dlatego jeździł razem z Kidawą-Błońska i się oswajał, a w międzyczasie douczał się roli, którą mu przygotowywano. Że kondycyjnie jest słaby, to wymyślono, że może być na krótki dystans z zaskoczenia, ponieważ inaczej nie będzie miał szans z Andrzejem Dudą.
Szans i tak w zasadzie nie ma, ale tutaj toczy się inna gra – walka dwóch obozów. Po jednej stronie jest prawdziwy mistrz szachownicy politycznej Jarosław Kaczyński, a po drugiej wasal i służący niemieckim interesom Donald Tusk, który oczywiście twórczy jest, ale sam z siebie nie ma nic do powiedzenia. Nawet, gdyby miał.
Tak więc ta bitwa, to jedna z najważniejszych bitew o prawdziwie wolną Polskę. Albo własny Centralny Port Komunikacyjny albo ten w Frankfurcie, własna Mierzeja Wiślana, albo zależność od Rosji itd.
Trzaskowski, Kosiniak-Kamysz, Hołownia, Biedroń to zdecydowanie przedstawiciele obcych interesów, widzących Polskę w roli wasala. Ostatnio do nich pod dziwnymi pretekstami powoli dołączają liderzy i politycy Konfederacji. Oby Polacy mieli otwarte oczy i bystre umysły. Ta gra nie jest taka trudna do oczytania.
jp/swp
zdjęcie: yt/natemat.pl