Wiadomości będą wysyłane raz w tygodniu, na koniec tygodnia. Adresy e-mail będą wykorzystywanie jedynie do mailingów w ramach Strefy Wolnej Prasy. Nie będą przedmiotem sprzedaży innym podmiotom.

Jesteś tutaj:
Home > Polityka > Jak odzyskać wrak Tupolewa? Czyli kolejny pokaz geniuszu Lecha Wałęsy

Jak odzyskać wrak Tupolewa? Czyli kolejny pokaz geniuszu Lecha Wałęsy

Jak sprawić, żeby Tupolew znowu wrócił do Polski? Otóż – dzięki kolejnej genialnej koncepcji byłego prezydenta Lecha Wałęsy – pojawiła się całkowicie nowa możliwość, której nikt by się nie spodziewał.

O co chodzi?

W związku z tym, że Rosja odzyskała ostatnio prawo głosu w Radzie Europy, Lech Wałęsa łączy to bardzo przenikliwie z faktem, że jakimś sposobem powrót Rosji do rady poparła Polska. W pewnym sensie oczywiście ma rację, bo – ponoć przez pomyłkę techniczną, i zarzeka się, że tak było – zrobił to poseł Mieszkowski z PO, a dawniej z Nowoczesnej. No ale on nie reprezentuje polskiego rządu, co mogło umknąć bystremu umysłowi byłego prezydenta. Oczywiście doniesienia Onetu, na których oparł swoją teorię Wałęsa, zdementował w swoim oświadczeniu polski MSZ. No ale, co tam MSZ?

Otóż Wałęsa uważa, co wyraził też na Twitterze, że Rosja skrycie popiera partię Kaczyńskiego i zapadły pewne ustalenia, że gdyby nagle z jakichś powodów poparcie dla obecnego obozu rządzącego spadło, to Rosja byłaby gotowa natychmiast wrak oddać i wtedy Kaczyński znów mógłby się poszczycić lepszymi sondażami.

To mnie przyszły do głowy tak na szybko takie dwie możliwości, które mogłyby wesprzeć przenikliwość analityczną i bystrość intelektualną pana Lecha Wałęsy.

Pierwsza to taka koncepcja, żeby Lech Wałęsa podpowiedział Grzegorzowi Schetynie, żeby ten się dogadał z Putinem na oddanie wraku Tupolewa, to od razu Platforma Obywatelska wróciłaby do władzy, ponieważ tysiące Polaków byłoby mu dozgonnie wdzięcznych i z pewnością ci sami Polacy jako wyborcy doceniliby to przy urnach. Ale można by jeszcze upiec jedną pieczeń przy tym ogniu. Do negocjacji o zwrot wraku można by wystawić jako czarnego jeźdźca na białym rumaku samego Donalda Tuska. Jean-Claude Junker już się niestety wygadał, że nie ma dla niego przewidzianego żadnego ważnego stanowiska w strukturach Unii Europejskiej, ale tutaj przy takim prowadzeniu sprawy kwestia powrotu do Polski słynnego Donalda na owym słynnym już białym koniu nagle staje się całkowicie otwarta. Tupolew – koń – Tusk – prezydent. Sprawa dziecinnie prosta. Oczywiście w tych negocjacjach mógłby Tuskowi pomagać były szef dyplomacji w tamtym czasie, w jakim miała miejsce katastrofa smoleńska, Radosław Sikorski, a jego żona zadbałaby o to, żeby w prasie międzynarodowej o tym huczało. Więc i sukces międzynarodowy gwarantowany. Arabski raczej nie będzie mógł pomóc, ponieważ ma zawiasy, a w Rosji lubią robić interesy z czystymi politykami, jak na przykład ostatnio z Salvinim – ale to na inną okazję.

Druga możliwość, jaka mi przemknęła przez myśl, to skorzystanie z koncepcji Grzegorza Brauna, który nakręcił „trzy odcineczki cyklu dokumentalnego pod tytułem >>Zamach Smoleński<<”, bo funduszy zabrakło i nieśmiało chwilą milczenia i niedopowiedzeniem zdawał się prosić o więcej. Według niego bowiem cała delegacja z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim w ogóle nie wyleciała z Warszawy. Na lotnisku był jakiś hangar, który nagle zniknął, a w tym hangarze może jakieś UFO stacjonowało (prawda, że już zaczynają się pojawiać bliskie związki z Wałęsą?), które – jak można się domyślać z sugestii pana Brauna – na zlecenie pewnego amerykańskiego dygnitarza zabrało całą ekipę 96 osób w bliżej nieokreślone miejsce. I oni gdzieś tam… spokojnie sobie żyją.

No to w takiej sytuacji, gdyby panu Braunowi udało się ustalić miejsce pobytu zaginionej delegacji do Smoleńska, dogadać i sprowadzić wszystkich jej członków na łono ojczyzny, to mielibyśmy drugiego 100-procentowego kandydata do fotela prezydenta. Tym razem nawet prawie zbawcę narodu. Fotel prezydencki gwarantowany, a tak – dla czystej reklamy, no bo przecież nie na poważnie – musi on zadowalać się startami w z góry wiadomo, że przegranych kampaniach, jak na przykład o fotel prezydenta Gdańska.

A może warto, żeby pan Wałęsa zaproponował jakieś konsorcjum panów Tuska i Brauna i może kogoś tam jeszcze? Tylko, co wtedy zrobi seryjny samobójca? Pan Wałęsa ma koneksje tu i tam, więc może UFO załatwiłoby sprawę? No w każdym razie możliwości są.

Prawda, że można się pogubić wśród tylu geniuszy i jeszcze bardziej ich eu-genialnych teorii?

Zdjęcia: Youtube/Telewizja Republika/Onet News/

Jan Ptasznik
Dziennikarz, publicysta - polityka, gospodarka, filozofia, socjologia
http://strefawolnejprasy.pl/

Podobne

Leave a Reply

Dodaj komentarz

W górę