
IGRZYSKA ŚMIERCI – ETAP II: FIKCYJNA PANDEMIA I RZĄDY MARIONETKOWE – jest to kontynuacja wydawnicza pozycji wydanej w 2015 roku pt. „IGRZYSKA ŚMIERCI – WOJNA CYWILIZACYJNA I NOWY PORZĄDEK ŚWIATOWY”.
Podobnie jak pierwsza część, jest to opracowanie napisane na podstawie analizy przekazów medialnych w odniesieniu do sytuacji geopolitycznej i prób kształtowania opinii przez globalny rynek.
W 2015 roku, a nawet wcześniej – świat zaczął mierzyć się z problemem globalnej migracji, mieszania się kultur, religii i wartości, co doprowadziło do chaosu, ataków terrorystycznych oraz prób zniszczenia państw narodowych.
Dziś dochodzi do tego kolejny problem – fikcyjna pandemia ogłoszona przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Specjaliści alarmują, że testy na Covid-19 mogą być groźne dla zdrowia i dają fałszywe wyniki, a rakotwórcze szczepionki będą ingerować w ludzkie DNA.
Celem fałszywej pandemii może zatem być destabilizacja światowych gospodarek, służby zdrowia i państw narodowych, osłabienie zaufania obywateli do rządów i próba przejęcia władzy przez globalistycznych zbrodniarzy mających za nic życie dzieci, kobiet i starców, aby na zgliszczach starego systemu stworzyć rządy marionetkowe lub jeden światowy rząd. Czy ten plan im się powiedzie?
BEZOBJAWOWA PANDEMIA – HYBRYDA POLITYCZNA DESTABILIZUJĄCA PAŃSTWA
Coraz więcej autorytetów ze świata medycyny i ekonomii mówi o fikcyjnej pandemii stworzonej przez WHO, Fundację Billa Gatesa oraz firmy farmaceutyczne, czyli tzw. big farmę.
Jej celem ma być destabilizacja światowych gospodarek, służby zdrowia, państw narodowych, stworzenie konfliktów i podburzenie obywateli poszczególnych państw przeciw rządom by na zgliszczach starego systemu stworzyć rządy marionetkowe lub jeden światowy ogólny rząd, a wielkie korporacje za bezcen mogły się obłowić na upadających małych i średnich biznesach.
Lekarze i specjaliści alarmują, że testy na Covid-19 mogą być groźne dla zdrowia i dają fałszywe wyniki podtrzymujące wersję o światowej pandemii. Pojawia się też coraz więcej informacji i materiałów, że rakotwórcze szczepionki będą ingerować w ludzkie DNA.
Ponadto lekarze i wirusolodzy, co szczególnie ważne, zaznaczają, że wszyscy jesteśmy zdrowymi nosicielami wielu różnych wirusów, a sam koronawirus nie jest groźniejszy niż grypa sezonowa.
Jeśli to wszystko jest prawdą, to kto za tym stoi i jak się bronić? Czy faktycznie możemy mówić o fałszywej pandemii? Zapraszam do wspólnej analizy sytuacji na świecie oraz przemyśleń komu taka sytuacja się opłaca…
ZWIĄZKI BEZOBJAWOWEJ PANDEMII Z WHO, GATESEM, FUNDACJĄ ROCKEFELLERA I SZCZEPIONKAMI
Nie ma wątpliwości co do tego, że ludzie umierają na całym świecie, a wirusy krążą w powietrzu. Czy jednak koronawirus jest faktycznie tak groźny jak przedstawiają go światowe media? Coraz więcej lekarzy i medyków zaczyna się wypowiadać, że mamy do czynienia z fikcyjną pandemią. Po co więc było zamrażanie gospodarek i robienie testów? Czemu ma to służyć i kto na tym zarabia?
Z wielu źródeł i materiałów wynika, że testy na Covid-19 mogą nie być miarodajne i pokazywać zawyżone wyniki nawet o 90%. Ponadto w wątpliwość poddaje się fakt, czy same testy i sposób leczenia pacjentów są bezpieczne i właściwe. Niektórzy uważają, że testy na koronawirusa są szkodliwe, doprowadzają do spadku odporności, jak również mogą przyczynić się do kolejnych zakażeń, a niewłaściwe sposoby leczenia – nawet do śmierci. Ma to również zawyżać statystyki ofiar koronawirusa lub powikłań po nim.
Pomińmy nawet fakt, że w wyniku zamknięcia szpitali i utrudnionego dostępu do przychodni i służby zdrowia, wielu ludzi, którzy musieli mieć przesunięte pilne operacje, rehabilitacje, lub leczą się na przewlekłe choroby, znacznie podupadło na zdrowiu lub tych operacji nie doczekało – mówiąc dość łagodnie.
Zadziwia też, że choć ciężko dostać się do lekarza, bo przecież wszyscy możemy być chorzy „bezobjawowo”, a w mediach huczy, że wszyscy jesteśmy teoretycznie narażeni na kontakt ze „śmiercionośnym” patogenem, to przychodnie nadal wypełniają obowiązek szczepionkowy…
Lekarze boją się nas leczyć w przychodniach na NFZ, ale prywatnie już nie… Coś tu chyba jest nie tak… To mamy ten stan epidemiologiczny czy pandemia jednak jest fikcyjna?
A może wprowadzenie jej przez WHO faktycznie ma coś wspólnego z planem depopulacji ludzkości promowanym przez Bila Gatesa i jego cyfrowymi certyfikatami mającymi pokazywać, kto jest zdrowy, a kogo należy izolować? Ile jest prawdy w doniesieniach o szczepionkach mających wpływać na rekombinację ludzkiego DNA lub zawierających nanotechnologię?
Czy zapowiedź przez Billa Gatesa końca pandemii w różnych zakątkach świata i w różnych okresach czasu pod spełnieniem konkretnych warunków można już interpretować jako szantaż, czy też biorąc pod uwagę inne jego spełnione „przepowiednie” okrzyknąć go wizjonerem lub zacząć snuć teorie spiskowe, że miliarder ma w piwnicy tajny wehikuł czasu i stąd jego wizje?
A wreszcie jak to możliwe, że już 10 lat temu Fundacja Rockefellera, której celem jest m.in. szybki rozwój i wdrażanie technologii NBIC, zapowiedziała, czy też przewidziała skutki i wygląd obecnej pandemii wraz z zapowiedzią światowych lockdawnów? (NBIC – skrót od: Nanotechnology, Biotechnology, Information technology and Cognitive science – Nanotechnologia, Biotechnologia, Technologie Informatyczne i Informacyjne, Nauki Kognitywne)
Nurtujących pytań jest dość dużo, więc jeśli komuś nie w smak szczegółowe analizy lub ma swoje własne wyrobione zdanie i nie ciekawi go, jak obecną sytuację na świecie oceniają niezależni medycy, lekarze i osoby ze środowisk około-politycznych, którzy przedstawiają nieco inną wersję pandemii, niż ta, którą kreują media głównego nurtu, jest to najlepszy moment na zakończenie lektury, która i tak zapewne nie wniesie nic ciekawego do czyjegoś uporządkowanego i pełnego konformizmu życia.
FAŁSZYWE TESTY I BŁĘDNE STATYSTYKI
Jak poinformował brytyjski dziennik Daily Mail, 90% zakażeń na Covid-19 w USA to fałszerstwo zbyt czułych testów. Chodzi o to, że do badań używa się testów PCR, które wyłapują nawet śladowe ilości wirusa, nawet stare i nieaktywne i nie będące w stanie zakażać. Jest więc oczywistym błędem kwalifikowanie takich pacjentów jako pozytywnych.
Kolejną kwestią są też pomyłki, przez które pojawiają się fałszywe wyniki. Taką sytuację mieliśmy i w Polsce, kiedy to na 3 dni zamknięto szpital w Jastrzębiu-Zdroju, po tym jak testy wykazały, że 56 osób z personelu medycznego i pacjenci zostali zakażeni koronawirusem. Lekarze nie mogli wrócić do domów, ludzie dowiedzieli się, że są chorzy, a szpital szykowany był do wielkiej ewakuacji. Po drugiej serii badań okazało się jednak, że wszyscy są zdrowi, a pierwsze testy były błędne.
Po trzecie pojawiają się głosy, że lekarze kwalifikują zbyt dużo osób jako ofiary koronawirusa. Jak zauważył m.in. znany z instytutu badawczego SINTEF czy Instytutu Maxa Plancka fizyk, będący jednocześnie współautorem książki „Fałszywa Pandemia” dr Mariusz Błochowiak, we Włoszech po ponownym przejrzeniu kart zgonów uznano, że śmiertelność z powodu koronawirusa można przypisać być może jedynie 12 proc. zmarłych, których zgony wcześniej zakwalifikowano jako śmierć z powodu koronawirusa.
W Polsce na początku pandemii mieliśmy relatywnie mało testów w stosunku do innych krajów. Naciski na badanie ludzi pod względem koronawirusa płynęły jednak zewsząd. Między innymi były premier o niemieckich korzeniach Donald Tusk miał o to pretensje do polskiego rządu sugerując, że państwo pomija zwykłych obywateli w kolejce do badań, a na ten przywilej kwalifikują się tylko ludzie władzy. Określił to mianem „oblanego testu z demokracji”.
Skoro jednak już powszechnie wiadomo, że zbyt czułe testy nie są miarodajne, pojawia się wiele błędnych diagnoz, a badania PCR pokazują zawyżone wyniki o nawet 90%, to po co w ogóle robić takie testy?
CZY PROFITY Z ZAKWALIFIKOWANIA PACJENTÓW NA COVID-19 WPŁYWAJĄ NA FAŁSZYWE DIAGNOZY?
Zdaniem pani Anny Pietrzak, która pracuje jako ratownik medyczny, nie dość, że testy na Covid-19 nie są miarodajne, to jeszcze nie są przeznaczone do diagnostyki, lecz do badań naukowych. Zaznacza też, że za stwierdzenie u pacjenta Covid -19 szpitale dostają dość wysokie dodatki. Nic zatem dziwnego, że szpitalom opłaca się diagnozowanie jak największej liczby pacjentów na Covid-19.
Kolejną kwestią, na którą zwraca uwagę ratowniczka medyczna jest sposób leczenia ludzi. Za podłączenie pacjenta do respiratora są już konkretne dofinansowania dla szpitali. Tu jednak zdaniem pani Anny Pietrzak pojawia się problem, bo do respiratorów wysokociśnieniowych podłączani są również pacjenci z zapaleniem płuc. Często mają oni zakrzepicę płucną, a lekarze podkręcają ciśnienie. W związku z tym, że w płucach nie ma wymiany gazów, tkanka płucna zostaje rozrywana. Pacjent strasznie wówczas cierpi i umiera, a w mediach podaje się informację, że umarł na koronawirusa i tak uwiarygadnia się publicznie ilość zachorowań i zgonów oraz wielkość pandemii koronawirusa.
Zdaniem ratowniczki medycznej, to nie koronawirus niszczy płuca, jak przedstawia się to w mediach. Z płuc nie zostaje nic, bo w takich przypadkach niszczy je respirator. Pani Anna Pietrzak wyjaśnia również, że w takich przypadkach zalecana jest tlenoterapia. Wówczas pacjenci by przeżyli. Dodaje też, że premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson i inni „wielcy” tego świata, u których stwierdzono Covid-19, zostali poddani właśnie tlenoterapii i … żyją.
KORONAWIRUS MNIEJ ŚMIERTELNY NIŻ GRYPA? – DR MARIUSZ BŁOCHOWIAK
Dalej jednak nie wiadomo, czemu ma służyć błędne diagnozowanie zmarłych na koronawirusa i pokazywanie zawyżonych statystyk. Zarówno lekarze, jak i dziennikarze oraz politolodzy zaczynają się zastanawiać, czy zawyżanie statystyk nie ma na celu utwierdzenia społeczeństw, że faktycznie zmagamy się z pandemią, podczas gdy sytuacja wcale nie jest taka tragiczna…
Między innymi Polskie Radio przedstawiło badania, z których wynika, że koronawirus jest mniej śmiertelny i znacznie bardziej rozpowszechniony, a nazywanie sytuacji pandemią to fałszerstwo. Z badań wynika, że bardzo duży odsetek społeczeństwa miał już kontakt z koronawirusem i przeszedł go bezobjawowo bo ludzie mają już przeciwciała.
Również współautor książki „Fałszywa Pandemia” dr Mariusz Błochowiak jest zdania, że pandemia to jeden wielki przekręt, ponieważ śmiertelność z powodu zakażenia koronawirusem jest na poziomie grypy sezonowej i to nie tej najgorszej, a przecież w przypadku grypy nie mówi się o epidemii i nie wprowadza obostrzeń.
WHO ZMIENIA DEFINICJĘ PANDEMII PRZED JEJ WYBUCHEM – TO ZWYKŁE ROZPRZESTRZENIANIE SIĘ WIRUSA! CZY CHODZI O PRZYMUSZANIE PAŃSTW DO ZAKUPU SZCZEPIONEK I TESTÓW?
Autor wstępu do książki „Fałszywa Pandemia” dr Błochowiak wyjaśnia, że to Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zmieniła definicję pandemii, przez co mamy obecnie taką, a nie inną sytuację na świecie. Jak wyjaśnia w wywiadzie dla portalu Fronda.pl: „Wcześniej wiązała się ona z dużą ilością zgonów i ciężkich zachorowań, a później zmieniono to na rozprzestrzeniające się zakażenia czy też po prostu rozprzestrzeniającego się wirusa. Należy zauważyć, że z tym mamy do czynienia co sezon.”. Dodaje też, że: „W 2018 r. mieliśmy do czynienia z cięższą odmianą grypy o większej śmiertelności niż obecny koronawirus i nie było żadnych obostrzeń.”
Dr Mariusz Błochowiak opisał też, jak wyglądała sytuacja ze świńską grypą, która choć była jedną z najbardziej łagodnych jej odmian, to WHO ogłosiło jej epidemię. Błochowiak opowiada również o skorumpowanych profesorach, którzy zmienili definicję pandemii i o tym, że niektóre państwa podpisały z WHO porozumienie, że jeśli zostanie ogłoszona pandemia szóstego stopnia, to państwa będą zobowiązane do zakupu szczepionek. I tak stało się właśnie w przypadku świńskiej grypy.
Również światowej sławy prof. dr med. John Ioannidis, epidemiolog i biostatystyk jest zdania, że wirus wpływa w znacznie wyolbrzymiony sposób na nasze życie, a jego wpływ jest nieproporcjonalny do zagrożenia oraz przynosi jedynie ogromne gospodarcze szkody dla państw. Jest przekonany, że umieralność z powodu koronawirusa nie będzie widoczna w umieralności rocznej nawet w postaci wzrostu zgonów odbiegających od średniej umieralności.
Warto też zwrócić uwagę, że po ogłoszeniu przez WHO światowej pandemii koronawirusa współpracę z WHO jako pierwszy zakończył już prezydent USA Donald Trump. To oczywiście spotkało się z ogromną krytyką UE i Niemiec. WHO w odpowiedzi na obcięcie funduszy zapowiedziało, że zamierza szukać ich przez prawnie niezależną od WHO „Fundację Światowej Organizacji Zdrowia”, którą prowadzi były dyrektor szwajcarskiego Biura Zdrowia Publicznego Thomas Zeltner.
Po co więc te wszystkie obostrzenia, zamrażanie gospodarek, niszczenie i osłanianie struktur państw narodowych, utrudnianie ludziom kontaktu ze służbą zdrowia i rozpowszechnianie informacji o rzekomej pandemii? Czemu WHO zmieniło jej definicję i ogłosiło światową epidemię? Czy chodzi jedynie o zarobek przemysłu farmaceutycznego na zakupie szczepionek i testów przez przymuszanie państw do ich zakupu?
Biorąc pod uwagę jak wiele strat niesie ogłoszenie pandemii, jak zamykanie firm, szpitali, jak wiele osób straciło możliwość zarobku i utrzymania rodzin, leczenia na przewlekłe choroby, jak osłabiły się państwowe gospodarki, wygląda na to, że gra toczy się o jeszcze inne trofea…
Na szczęście w Polsce sytuacja nie wygląda tak źle jak w innych państwach. Jakkolwiek można mówić źle o byłym już Ministrze Zdrowia Łukaszu Szumowskim, gdyby nie jego szybka reakcja i zamknięcie granic, zapewne naciski na testy i rzekome rozprzestrzenianie się wirusa w Polsce byłyby jeszcze większe. Również sprawne działania Rządu w sprawie tarczy antykryzysowej przyczyniły się do zmniejszenia skutków lockdawnu, a wprowadzenie przez Prezydenta Andrzeja Dudę bonów wakacyjnych, przyczyniło się do zmniejszenia strat w branżach turystycznej i hotelarskiej.
SZANTAŻ? – GATES PODAJE DATĘ KOŃCA PANDEMII POD PEWNYMI WARUNKAMI I PRZYZNAJE, ŻE SZCZEPIONKI NIE BĘDĄ IDEALNE
Amerykański informatyk, przedsiębiorca oraz współzałożyciel i były prezes zarządu korporacji Microsoft, Bill Gates, nazywany w niektórych kręgach „filantropem” (m.in. taka notka znajduje się w Wikipedii), a w innych kojarzony jako zwolennik depopulacji ludzkości, oczekuje, że szczepionki na koronawirusa trafią do wszystkich. Zarówno do bogatych, jak i biednych krajów.
Miliarder zapowiedział, że jego fundacja sfinansuje powstanie siedmiu fabryk, w których opracowana ma być szczepionka. W wywiadzie dla The Daily Show powiedział, że jego fundacja może zadziałać szybciej niż rządy i potrafi szybko zmobilizować swoje dochody. Czy wynika z tego, że rządom nie jest śpieszno do produkcji szczepionek? A może chodzi o to, by kontrolować szczepionkę i pandemię, a przez to rządy i państwa?
Co ciekawe, Gates podał również datę końca pandemii. Zapowiedział, że w bogatych krajach pandemia powinna zakończyć się do końca 2021 roku, a w pozostałych państwach do końca 2022 roku. Oczywiście jest to data płynna, która ma być uwarunkowana takimi czynnikami, jak zakup szczepionek i realizacja polityki WHO… Czy zatem można dojść do wniosku, że pandemia została zaplanowana, a zapowiedź jej zakończenia pod warunkiem podjęcia odpowiednich działań przez rządy państw należy już potraktować jako szantaż?
Należy też zaznaczyć, że Bill Gates w rozmowie z Bloombergiem z 13 sierpnia 2020 sam przyznał, że szczepionka na Covid-19 nie będzie idealna. „- Cóż, szczepionka nie będzie idealna, jeżeli chodzi o efektywność przeciwko chorobie i przenoszeniu. Może nie mieć długotrwałego skutku i głównie używana będzie w bogatych krajach jako prowizoryczny środek zaradczy” – powiedział.
BISKUPI PROTESTUJĄ BO SZCZEPIONKA MA BYĆ Z ABORTOWANYCH DZIECI, A NAUKOWCY WYKAZUJĄ JEJ SZKODLIWOŚĆ I RAKOTWÓRCZOŚĆ
Sam Bill Gates już 10 lat temu na konferencji TED2010 oficjalnie powiedział, że dzięki nowoczesnym szczepionkom, działaniom w sferze służby zdrowia oraz aborcjom, będzie można dokonać depopulacji ludzkości.
Na portalu eprudnik.pl, można przeczytać taki komentarz: „Bill Gates powiedział PUBLICZNIE, że dzięki programowi nowoczesnych szczepień, rozwoju medycyny oraz aborcji na życzenie zamierza ZAMORDOWAĆ od 680 mln do 1 mld 20 mln istnień ludzkich, a dla przykrycia skali tego ludobójstwa używa określenia redukcja populacji i posługuje się procentami na określenie ilości ludzi przewidzianych do ZABICIA. Bill Gates sześć lat temu zapowiedział wprost, że planuje największy holokaust w historii świata i nikt na sali wykładowej nawet się nie zająknął, że jego plan przewyższa zbrodniczą działalność wszystkich reżimów na tym świecie razem wziętych”.
Cytowany już dr Mariusz Błochowiak w jednym z wywiadów na temat Covid-19 i fałszywej pandemii powiedział, że: „Do szczepionek mogą być dodawane różne rzeczy potajemnie. Mówi o tym, na przykład, niemiecki lekarz dr Heiko Schöning, że w latach 2013-2014 w Kenii ponad milion dziewcząt i kobiet w wieku rozrodczym zostało zaszczepionych rzekomo przeciwko tężcowi. Okazało się jednak, że w ampułkach po szczepionce był obecny także potajemnie wprowadzony hormon ciążowy. Zaszczepione kobiety nie mogły mieć dzieci i nie wiedziały dlaczego. Wszystko to zostało opisane, także w naukowych artykułach.”
Zdaniem lek. med. Dr Carrie Madej z kolei wszystkie szczepionki są inwazyjne ponieważ zawierają substancje szkodliwe dla organizmu i rtęć, a wiele z nich używa pięciu linii komórek płodowych MRC z lat 60 XX wieku. Tak zwane komórki aborcyjne to komórki, które nie mogą przejść przez proces śmierci. Przez naukowy żargon zataja się zatem fakt, że komórka, która nie ma takiej możliwości, to po prostu komórka rakowa. Takie właśnie komórki rakowe wprowadza się do naszych organizmów i do organizmów naszych dzieci.
Szczepionki na Covid-19 jej zdaniem są jednak gorsze. Nie dość, że wpływają na rekombinację ludzkiego DNA to mają potencjał wzrostu onkogenezy, co oznacza zwiększone ryzyko do powstawania raka lub zmutowanych genów. Jej zdaniem szczepionkę można wykorzystać jako broń biologiczną. Ten typ szczepionki nigdy nie był testowany na ludziach. Zaznacza też, że z pośpiechu pomija się nawet testowanie na zwierzętach, brak jest badań, a producenci zwolnieni są z wszelkiej odpowiedzialności za produkt i nawet oni nie wiedzą jak groźna może być taka szczepionka.
Póki co, ze względów humanitarnych przeciw szczepieniom zaprotestowali już oficjalnie biskupi z Australii i Ameryki. Przedstawiciele Kościołów katolickiego, prawosławnego i anglikańskiego zaprotestowali m.in. przeciwko zamówieniu przez rząd Australii 25 mln dawek brytyjskiej szczepionki na koronawirusa. Jako powód podali, że szczepionki produkowane są z zamordowanych w łonie matki dzieci. W procesie produkcji wykorzystuje się bowiem komórki ludzkie pochodzące z aborcji.
„WSZYSCY JESTEŚMY ZDROWYMI NOSICIELAMI WIRUSÓW” – DR PETRELLA O SEGREGACJI LUDZI I „CERTYFIKACIE IDENTYFIKACJI ZASZCZEPIENIA SZTUCZNĄ INTELIGENCJĄ”
O krok dalej w swoich przemyśleniach, co do szczepień na koronawirusa poszedł włoski lekarz dr Roberto Petrella, który znany jest w ogóle jako przeciwnik szczepień. Jego nagranie znalazło się już na stronie fakenews.pl, jednak warto zauważyć, że nie jest on jedynym lekarzem, który wypowiada się w negatywny sposób na temat szczepień na koronawirusa. Jego zdaniem nazwa Covid-19 oznacza „Certyfikat Identyfikacji Zaszczepienia Sztuczną Inteligencją”, a 19 oznacza rok, w którym został stworzony. COVID-19 to – jak relacjonuje – nie jest nazwa wirusa, ale „międzynarodowego planu kontroli i redukcji populacji, który został uruchomiony w 2020 roku”.
Mówi, że wirus atakuje podłoże odpornościowe, które jest osłabione przez poprzednie szczepienia. Jego zdaniem szczepionki na Covid-19 są gorsze od innych bo mieszczą się w planie wyludnienia 80% populacji. Zaznacza też, że nie warto robić testów, bo sami producenci przyznają, że nie są one w stanie jednoznacznie potwierdzić czy pacjent jest chory. Zauważa też, że wszyscy jesteśmy zdrowymi nosicielami wirusów, bo tak działa nasz organizm, a pozytywny test na koronawirusa wiąże się z przyczepieniem nam etykietki „szkodliwy”.
Niektórzy przypisują doktorowi tworzenie teorii spiskowych, jednak jakkolwiek podejść do interpretacji doktora co do nazwy, pochodzenia i celu kreowania pandemii koronawirusa, to nie ulega wątpliwości, że lekarze na całym świecie mówią o tym, że wszyscy jesteśmy zdrowymi nosicielami wirusów. M.in. naukowcy na łamach czasopisma BioMed Central Biology potwierdzają, że „Niemal każdy człowiek ma w swoim ciele chorobotwórcze wirusy, które wcale nie muszą przyczyniać się do powstawania infekcji.”
Zdaniem lekarza Petrelli odmowa wykonania testu na wykrycie wirusa to jedyny możliwy sposób, by uniknąć szczepienia. Według doktora Petrella dopiero po szczepieniu zaczniemy chorować i umierać. Opowiada też, że w niektórych Chińskich miastach ludzie bez szczepionek są dyskryminowani, nie mogą wejść do kina, zmuszani są do kwarantanny domowej, a we wszystkich firmach i mediach wszystko zostało już przygotowane pod masowe szczepienia, które mają doprowadzić do eksterminacji ludzkości.
Zresztą świat obiegły już filmy jak w drastyczny sposób władze chińskie przymusowo zamykały obywateli w domach za pomocą metalowych konstrukcji, spawania wejść do domów i pozbawiając obywateli nawet możliwości zrobienia zapasów prowiantu.
NAWET TESTY DNA WYKONUJE SIĘ ZA POMOCĄ ZWYKŁEGO WYMAZU! – TE NA COVID-19 „WYMAZUJĄ MÓZG” I PRZEBIJAJĄ NERWY – KOORDYNATOR ŚWIATOWEGO RUCHU POLAKÓW I POLONII ZBIGNIEW A. WESOŁOWSKI
Kontrowersje w sferze wykonywania testów na Covid-19 budzi już nie tylko podważanie ich skuteczności czy zwracanie uwagi na to, że testy pokazują przekłamany o 90% wynik mający utwierdzać nas w przekonaniu, że mamy do czynienia z prawdziwą pandemią. Zastrzeżenia budzi sposób wykonywania badań, który określa się mianem szkodliwego. Koordynator Światowego Ruchu Polaków i Polonii Zbigniew A. Wesołowski wręcz określa ten sposób badań jako barbarzyństwo.
Koronawirus atakuje przede wszystkim komórki nosa, płuc i jelita cienkiego. SARS-CoV-2 atakuje organizm, wykorzystując jako receptory dwa białka – enzym konwertujący angiotensynę typu II (ACE2) oraz serynę 2 (TMPRSS2). Te białka w ludzkim ciele obecne są w obrębie nosa, płuc oraz jelita cienkiego. Przez te receptory wirus namnaża się w organizmie.
Podczas przeprowadzania testów pacjentowi wkłada się 15-sto centymetrowy wymaz do każdego nozdrza tak, aby dotarł do tylnej części, a potem przez 10-15 sekund testujący przekręcają wymazy w każdym nozdrzu. Wymazy nazywa się nosowo-gardłowymi lub ustno-gardłowymi ponieważ sięgają do samego końca naszych gardeł. Jak relacjonują pacjenci, badanie jest bolesne, a ból głowy i zatok oraz złe samopoczucie, a w niektórych przypadkach nawet nudności, utrzymywać się mogą jeszcze przez wiele tygodni.
Zbigniew A. Wesołowski zwraca uwagę, że w czasach, gdy testy DNA wykonuje się za pomocą zwykłego wymazu z ust, robienie testu PCR z tak długim wymazem na koronawirusa to zwykłe barbarzyństwo i coś jest nie tak z testami, które jak określił – „wymazują mózg”. Chodzi bowiem o to, że testy dotykają wrażliwej płytki sitowej, przez którą nerwy łączą się bezpośrednio z mózgiem, a badanie jest bardzo inwazyjne.
Płytka sitowa to niezwykle czuła i krucha, milimetrowa kość środkowa – ważna jako część zarówno czaszki, ale też i nosa. Przez otwory w płytce sitowej przechodzi ogromna ilość nerwów węchowych z bezpośrednim dostępem do mózgu. Zdaniem Zbigniewa A. Wesołowskiego nie ma nic dziwnego w tym, że ludzie skarżą się na ból, bo podczas badania bardzo łatwo naruszyć lub uszkodzić tą kruchą kość i istnieje możliwość przebicia nerwów.
Uszkodzenie płytki sitowej może nawet spowodować wycieki płynu mózgowo-rdzeniowego do nosa i utratę węchu, a drobne otwory płytki przenoszące nerwy węchowe stają się drogą wejścia dla patogenów, które mogą zaatakować mózg, doprowadzić do zapalenia opon mózgowych i poważnych chorób.
Sposób badania z długim 15-centymetrowym wymazem, jak przy testach na koronawirusa, pozwala także dostarczać komórki macierzyste bezpośrednio do mózgu. Mowa tu o komórkach należących do grupy pierwotnych komórek organizmu, które mają zdolność do namnażania oraz przekształcania się w konkretne, wyspecjalizowane typy komórek potomnych.
Wirusolog i biolog molekularny Magdalena Kawalec-Segond zaznacza, że: „Wirusy czy bakterie chorobotwórcze bardzo często zostawiają mniej lub bardziej trwałe ślady w naszym organizmie. Ich moc zależy w sposób podstawowy zawsze od dwóch czynników: jak silny jest patogen i jak słaby jest pacjent.”
Skoro już wiemy, że wirus ten „przyczepia się” do białka w nosie, to czy forma testów nosowo-gardłowych z 15-centymetrowym wymazem, który może naruszyć nerwy węchowe i kruchą płytkę sitową z bezpośrednim dostępem do mózgu nie skutkuje obniżeniem odporności? I to w najłagodniejszej opcji.
UKRYTY PROJEKT TESTÓW – NANOTECHNOLOGIA I CZYNNIKI CHOROBOTWÓRCZE – JAMES STONE
Bardzo znaczące pytanie stawia m.in. Koordynator Światowego Ruchu Polaków i Polonii. Zastanawia się on mianowicie, czy wskazana wyżej forma badań na koronawirusa oprócz obniżenia odporności nie ma na celu wszczepienia czegoś bezpośrednio do mózgu lub nie ma przyczynić się do potencjalnego zarażenia pacjenta.
Jego zdaniem w ten sposób można wprowadzać czynniki chorobotwórcze, a nawet nanotechnologię. Cytuje też post Jima Stona, autora książki „Pięć Łatwych Zagadnień: Zdroworozsądkowe Rozwiązania Największych Problemów Gospodarczych w Ameryce”, który wykładał ekonomię na Harvardzie, bierze udział w dyskusjach panelowych New York Timesa z Eduardo Porterem, oraz jest dyrektorem biznesowym i członkiem Amerykańskiej Akademii Nauki i Sztuki.
James Stone zaznacza, że test na koronawirusa nie jest wiarygodny i prawdopodobnie będzie dotyczył tajnego dostępu do mózgu. Można u niego przeczytać, że choć powszechnie uważa się, że to wirus niszczy system nerwowy dużej części ludzi, pozostawiając trwałe problemy neurologiczne i uszkodzenia mózgu, to jednak mogą to robić same testy, które uszkadzają nerwy.
Jak zaznacza Koordynator Światowego Ruchu Polaków i Polonii w jednym ze swoich postów: „Jeśli chciałbyś sabotować kogoś przez zaszczepienie do mózgu tajnego wirusa, nanotechnologii lub wszczepienie komuś chipa, byłoby to odpowiednie miejsce (blaszka sitowa), aby to zrobić. Być może lekarz mógłby to zrobić, ale zwykły człowiek z pewnością nie byłby w stanie bez perforacji tej bardzo cienkiej kości/chrząstki (to nie jest tak naprawdę nawet kość, ponieważ blaszka sitowa mniej więcej w połowie zbudowana jest z nerwów) i próby wyjęcia stamtąd chipa lub nanourządzenia przez osobę niedoświadczoną prawdopodobnie skończyłyby się śmiercią takiego człowieka. Wszelkie chemikalia, wirusy, nanotechnologia lub cokolwiek innego, co chcą tam umieścić, będą miały natychmiastowy dostęp do mózgu i możesz zapomnieć o wydostaniu się tego, gdy już się pojawi, jest w środku. Po umieszczeniu to coś byłoby dosłownie bezpośrednio w mózgu. (…) Biorąc pod uwagę cel NWO (Nowego Porządku Świata), jakim jest populacja całkowicie mikroczipowana, nie pomijałbym takiej możliwości stosowania tej przerażającej i tajnej metody wszczepiania ludziom czegoś bez ich wiedzy i zgody pod pozorem pomocy. Poddanie się samemu testowi jest milczącą zgodą, że test działa i jest niezbędny dla zdrowia i bezpieczeństwa publicznego – oba te elementy są ewidentnie fałszywe.”
MIKROCZIPY W MÓZGU SĄ JUŻ TESOWANE NA ZWIERZĘTACH – NEURALINK CHCE JE APLIKOWAĆ LUDZIOM
Wszczepianie ludziom mikroczipów, wbrew temu, co ludzie nie mający pojęcia o technologii NBIC nazywają teoriami spiskowymi lub czymś niemożliwym, jest zupełnie realnym zagrożeniem. W zeszłym miesiącu Elon Musk zaprezentował implant mózgu stworzony przez Neuralink.
To mikrochip wielkości koniuszka palca. Ma ponad 3 tysiące elektrod przyłączonych do elastycznych nici o grubości jednej dziesiątej włosa. Obecnie testowany jest na świniach. Musk czeka jednak na zatwierdzenie przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków, aby móc zacząć przeprowadzać testy na ludziach.
Jak możemy przeczytać w wypowiedzi przedsiębiorcy: „To jak fitbit w twojej czaszce z małymi drutami – wyjaśnił. – Mógłbym teraz mieć Neuralink i nie wiedzielibyście o tym. Może go mam – żartował.” Firma uważa, że może to być lekarstwem na schorzenia neurologiczne takie jak choroba Alzheimera, demencja czy urazy rdzenia kręgowego.
Tego typu technologię można zatem stosować zarówno, aby komuś pomóc i wzmocnić niektóre uszkodzone obszary mózgu, ale logicznym jest również, że jeśli ktoś posłużyłby się tą technologią niewłaściwie to może zadziałać i w drugą stronę… Nic więc dziwnego, że mikroczipowanie ludzi, a więc połączenia człowiek-maszyna wręcz przerażają i wydają się czymś nienaturalnym i zbyt mocno ingerującym w sferę naszych ciał i umysłów. To nie rozrusznik, który wspomaga serce albo sztuczny organ, lecz coś, co wpływa na nasz mózg!
Dlatego niektórzy nawet nie chcą dopuścić do świadomości, że ta technologia już istnieje i wypierają nerwowo taką możliwość z ich świadomości. Wmawiają sobie i innym, że to niemożliwe, że nauka nie jest jeszcze na wystarczającym poziomie. Po prostu wizja przyszłości ludzkości z elektronicznymi częściami w mózgu, które wpływają na jego pracę, choć niewątpliwie mogłaby niektórym pomóc, wydaje się dość upiorna i przerażająca.
Czipowanie ludzi, czyli wstrzykiwanie im maleńkich układów elektronicznych mogłoby pozwolić na identyfikowanie ich lub nawet kontrolowanie. Kontrowersje budzi w tym obszarze wypowiedź Gatesa po spotkaniu AMA (Ask Me Anything), które odbył z czytelnikami serwisu Reddit. Gates powiedział: „W końcu będziemy mieli cyfrowe certyfikaty, które pokażą, kto wyzdrowiał lub został niedawno przetestowany, lub – kiedy już powstanie szczepionka – kto ją otrzymał.”
REKOMBINACJA DNA I RNA W SZCZEPIONKACH NA COVID-19
CZY CZŁOWIEK ZE ZMODYFIKOWANYM DNA MOŻE ZOSTAĆ OPATENTOWANY JAK GENETYCZNIE MODYFIKOWANA ŻYWNOŚĆ? – LEK. MED. DR CARRIE MADEJ
Jak relacjonuje lek. med. Dr Carrie Madej dla szczepionki Covid-19 proponowana jest technologia rekombinacji RNA i DNA. Co to oznacza? Jej zdaniem szczepionki na Covid-19 mogą zmienić to, co rozumiemy pod pojęciem człowieka. Szczepionki na koronawirusa nie są bezpieczne według żadnej naukowej metodologii. Wprowadzają rakowe komórki i toksyny do ciała pozyskiwane z ciał abortowanych martwych lub jeszcze żyjących dzieci w łonach matek. To jednak nie wszystko. Wprowadzają też różnorodne genomy zwierząt.
Technologia rekombinacji RNA i DNA powoduje trwałe i nieznane zmiany genetyczne w ciele człowieka. Kiedy zmieni się DNA człowieka to do końca życia będziemy żyć ze skutkami tego, co nam zaaplikują i nie będzie już można tych zmian cofnąć jeśli dostaniemy szczepionkę. To zasadniczo tworzy nowy gatunek i być może niszczy stary. Wprowadza do organizmu nanotechnologię i jej efekty robotyczne. Chodzi o to by połączyć nas wszystkich z interfejsem sztucznej inteligencji.
Badaczka tłumaczy, że DNA jest podobne do kodu komputerowego lub binarnego. Niewielkie zmiany we wzorcu lub kodzie powodują ogromne zmiany w całości. Można coś wyjąć lub dodać. Można wyciąć część genomu człowieka i wkleić tam coś syntetycznego lub pochodzenia zwierzęcego, a więc napisać nowy program.
Dr Carrie Madej zwraca też uwagę, że jeśli dzikie nasiona występują w naturze, to nie można ich opatentować, ale modyfikowana genetycznie żywność czy nasiona mogą być już opatentowane i oznacza to, że mają właścicieli. Zadaje więc pytanie, na ile etyczne jest to, co uważamy za zmodyfikowaną czy syntetyczną linię komórkową i skoro ludzkie linie komórkowe lub genom miałyby być opatentowane to czy oznaczałoby to, że ktoś może być naszym właścicielem, jak w przypadku modyfikowanych nasion?
Właśnie taka technologia rekombinacji RNA i DNA jest proponowana dla szczepionki Covid-19, a jej liderami są takie firmy jak Inovio, Sanofi czy Moderna, które są wspierane i finansowane przez Fundację Bila Getesa. Dr Carrie Madej opowiada też, że w 2011 roku niemiecka firma Curewag otrzymała 33 miliony dolarów na badania i rozwój szczepionek RNA. W 2013 roku Moderna Terabiutix otrzymała 25 milionów na badania i rozwój szczepionek, a w 2015 Inovio otrzymało 45 milinów na szczepionki DNA, gdzie oni przyznali się do stosowania nanotechnologii DNA!
PROJEKTY BADAWCZE DARPA – ELEKTRO-OPERACJE I TECHNOLOGIA INTEGRUJĄCA MÓZG Z ELEKTRONIKĄ
Jak dalej relacjonuje dr Carrie, w 2010 roku Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności DARPA utworzyła syntetyczną szczepionkę DNA, którą można było przekazać za pomocą nieinwazyjnej elektro-operacji, a w 2012 roku agencja wojskowa Pentagonu przyznała, że stworzyła połączenie mózg-maszyna.
Na płaszczyźnie cywilnej połączenie mózgu z elektroniką oznacza, że moglibyśmy komunikować się na odległość, a wracając z pracy do inteligentnego domu można wysłać mu sygnał aby uruchomił czajnik czy włączył światło. Tylko, że my również bylibyśmy podatni na wiadomości i infomracje, które do nas płyną.
Dr Carrie Madej opowiada też o innym programie DARPA. To niechirurgiczny program wprowadzania nanotechnologii nowej generacji, który obejmuje nieinwazyjne lub minimalnie inwazyjne połączenie komputera z mózgiem do odczytu i zapisu bezpośrednio mózgu. Program ten czyta wspomnienia i emocje.
Teoretycznie miałby nam ułatwić życie, bo daje możliwość pobrania nowych umiejętności i wspomnień. Można w jeden dzień nauczyć się języka, gotowania czy sztuki walki. Dr Carrie Madej zadaje jednak pytanie, czy można to kontrolować? Bo czy skoro sami moglibyśmy dodawać sobie umiejętności i wspomnienia to czy inni bez naszej wiedzy również mogliby nas kontrolować i projektować?
Jeżeli coś wpływa na emocje i wspomnienia to może zaaplikować sztuczne wspomnienia bez wiedzy odbiorcy, który nie wie już co jest rzeczywiste. Zaznacza też, że nawet nanotechnologia hydrożelowa rośnie w organizmie i może w sposób ciągły wysyłać informacje do domeny sztucznej inteligencji i nie wiemy jak to wpływa na nasze DNA.
Choć niektórym tego typu informacje mogą wydawać się mało realne, to faktem jest, że w MIT czy innych placówkach badawczych od lat z dobrymi skutkami pracuje się nad inteligentnymi protezami lub nawet dodatkowymi kończynami, które sterowane są czy to za pomocą impulsów nerwowych czy nawet samych myśli. W tej sytuacjidoniesienia o mikrochipach czy nanotechnologii, nie powinny wydawać się czymś niemożliwym lub niedorzecznym. Przynajmniej dla osób, które śledzą nowinki technologiczne nie są one żadną tajemnicą.
Agencja ds. zaawansowanych projektów badawczych DARPA poinformowała też m.in, że, sfinansuje za pośrednictwem programu Next-Generation Nonsurgical Neurotechnology (N3) sześć organizacji, które będą projektowały i budowały interfejsy do zastosowania w amerykańskim wojsku. Chodzi o połączenie mózg-maszyna, aby żołnierze mogli za pośrednictwem myśli kierować bronią czy rojami dronów.
PRZEKAZYWANIE SYGNAŁÓW Z MÓZGU DO MÓZGU ZA POMOCĄ ELEKTRONIKI – UDANE EKSPERYMENTY NEUROLOGA MIGUELA NICOLELISA
Początki badań znane były już lata temu – wiemy jak za pomocą technologii sterować żywym zwierzęciem za pomocą myśli, ale czy to oznacza, że nami też można sterować?
Jeśli dla kogoś brzmi to jak scenariusz filmu s-f to dla wyjaśnienia można posłużyć się przykładami badań, które opisywane były w mediach prawie 10 lat temu. Chodzi o sterowanie żywym szczurem za pomocą ludzkich myśli lub też przekazywanie myśli na odległość przy połączeniu mózg-mózg. Zaznaczmy jeszcze raz – tak, to było 10 lat temu, a świat i badania naukowe nie stoją w miejscu i możemy sobie tylko wyobrazić na jakim poziomie są teraz…
Badacze z Harvard Medical School zastosowali dwa interfejsy: mózg – maszyna (BCI) w przypadku uczestniczącego w badaniach człowieka i maszyna – mózg (CBI) dla laboratoryjnego szczura. Człowiek wpatrywał się w wyświetlony na ekranie obraz, a elektroencefalograf pozwalał na odczytanie fal mózgowych, przekształcał je na impulsy elektryczne i przesyłał do komputera. Tam sygnał był przetwarzany i przesyłany do przymocowanego do głowy szczura urządzenia do przez-czaszkowej stymulacji ultradźwiękowej. Dzięki niemu udało się pobudzić ultradźwiękami obszary szczurzego mózgu, odpowiedzialne za ruch.
Neurolog Miguel Nicolelis z Uniwersytetu Duke w Karolinie Północnej w USA wykazał też jak można przekazywać sygnały z mózgu do mózgu, a więc bezpośrednio dzielić się z kimś swoimi lub odczytywać czyjeś myśli. Wcześniej znany był z eksperymentu, w którym połączył mózg małpy z ramieniem robota.
W przypadku interfejsu mózg-mózg nauczono jednego szczura przebywającego w Ameryce na sygnał świetlny naciskać dźwignię. Drugi szczur, który przebywał w Brazylii. Ich mózgi zostały połączone przez internet i ten drugi zrobił to, co pierwszy, choć wcześniej nie uczył się takiej sztuczki. Naukowcy za pomocą elektrod wszczepionych do mózgu szczura z Ameryki odczytywali elektryczne sygnały w jego pierwotnej korze ruchowej, a potem przesyłali je do Brazylii. Tymi sygnałami pobudzali te same obszary kory ruchowej w mózgu drugiego szczura i tak zmusili go, czy też nauczyli, wykonania tej samej sztuczki.
Eksperymenty te pokazują jak łatwo uzyskać kontrolę nad czyimś mózgiem za pośrednictwem połączenia sieciowego i urządzenia, które bezpośrednio znajduje się przy mózgu, czyta jego pracę i może „podsyłać” mu rozwiązania, które ułatwią jego życie, lub też całkowicie zawładnąć ciałem i myślami. Brzmi to dość przerażająco. Osoba czy też program komputerowy, które sterowałyby lub nadawały sygnał do urządzeń znajdujących się w ludzkich mózgach, miałaby totalną kontrolę nad całymi społecznościami i bez problemu zarządzałyby ludzkością.
NEIL HARBISSON – PIERWSZY CYBORG- 2004 ROK
Jeśli jednak nadal niektórym wydaje się, że badania na szczurach o niczym nie dowodzą, zachęcam do analizy przypadku Neila Harbissona. To pierwszy (jak się przypuszcza) cyborg, jak sam zresztą o sobie mówi. Urodził się achromatopsją, czyli niezdolnością do widzenia barw .
Od 2004 roku ma wbudowany w czaszkę implant z anteną, które pozwalają mu „słyszeć barwy”. Jak sam relacjonuje – nie czuje, że korzysta z technologii, tylko, że sam jest technologią. Zaznacza też, że ludzie tacy jak on lepiej widzą w nocy, łatwiej rozpoznają kształty i je zapamiętują, dlatego chętnie z ich usług korzysta wojsko. Idąc ulicą słyszy ultrafiolet, który dociera na Ziemię ze Słońca.
Dostrzega też niewidoczne dla ludzi czujniki ruchu, które przez podczerwień, emitują dla niego specyficzne dźwięki, które rozpoznaje, podczas gdy ludzie zwyczajnie nie zwracają uwagi na takie rzeczy. Jest zwolennikiem cyborgizacji. Jego zdaniem to zbliżyłoby nas do natury, ponieważ moglibyśmy słyszeć ultradźwięki, ale też zaznacza praktyczne rozwiązania jak wbudowanie nam czujników czadu.
Nie było jednak łatwo posiąść takie zmysły. Na operację nie zgodził się Komitet Bioetyczny i NeIl musiał na własną rękę szukać chirurgów, którzy zechcieli w tajemnicy i konspiracji przeprowadzić taką operację.
Neil opowiada też o tym, że podłącza swoje anteny do satelitów, aby odbierać dane z kosmosu i oglądać erupcje na Słońcu. Skoro jednak takie rzeczy były możliwe już w 2004 roku to aż ciężko sobie wyobrazić, jakie operacje przeprowadzają dziś lekarze w Cyborg Fundation.
Warto też zadać pytanie, czy skoro Neil jest w stanie podpiąć się do satelitów by pozyskiwać sygnały z kosmosu, to czy istnieją już ludzie, którzy potrafią łączyć się z satelitami, by podsłuchiwać nasze rozmowy telefoniczne lub spoglądać na Ziemię w czasie rzeczywistym z satelitów?
Neil nie jest bowiem odosobnionym przykładem. Jego partnerka ma wbudowany czujnik pozwalający jej odbierać drgania Ziemi przed zbliżającym się trzęsieniem, a Amal Graafstra dzięki wszczepionym w dłoń implantom, może otwierać samochód, dom i swój osobisty sejf bez użycia klucza. Takich ludzi – cyborgów jest więcej.
FUNDACJA ROCKEFELLERA – ZAPOWIEDŹ PANDEMII, KONTROLI OBYWATELI, MODYFIKACJI GENETYCZNYCH I BIOCZIPÓW
W 2010 r. centrum naukowe Fundacji Rockefellerów w biuletynie zatytułowanym „Scenariusze przyszłości Technologii i Rozwoju Międzynarodowego” opublikowało scenariusz opisujący obecną pandemię. Wirus ich zdaniem ma zabić 8 mln ludzi, a w 2025 roku ma wybuchnąć światowa rebelia, która zmiecie państwa narodowe i odda władzę globalistom, by ci zarządzali całą ludzkością.
Choć brzmi jak nierealne i dalekosiężne marzenia chorego psychicznie miliardera, który chciałby zarządzać całym światem, zapowiedzi Fundacji Rockefellera, spełniły się już w pewnych aspektach…
Obwieścili, że w Stanach Zjednoczonych wirus i złe procedury przyczynią się do rozlania epidemii bo polityka państwa będzie jedynie ostrzegać obywateli. Przewidzieli, że w Chinach dzięki policyjnej kontroli i bardzo ostrej oraz rygorystycznej kwarantannie uda się szybko pokonać pandemię. Przewidzieli, że upadną branże turystyczne i zostaną zniszczone globalne łańcuchy dostaw.
W ramach projektu „Lock Step” eksperci fundacji Rockefellerów opisali też następstwa masowej infekcji. Jak można przeczytać: „Powstanie świat kontroli państw nad gospodarką i społeczeństwem, który zahamuje innowacyjność i wywoła ostre protesty obywatelskie. Między innymi dlatego, że populacja państw wysokorozwiniętych otrzyma epidemiczne identyfikatory, które umożliwią stały nadzór nad każdym krokiem jednostki w czasie rzeczywistym. Niezadowolony będzie również biznes, nadmiar bowiem państwowych regulacji stłumi aktywność przedsiębiorców”.
W dokumencie tym opisano też mocną rolę technologii NBIC, która – zgodnie z ich założeniami – ma zmienić nasze dotychczasowe życie. Opisano czy też zapowiedziano wszechobecny monitoring poprzez systemy RFID (Radio-Frequency Identification) i Internet Rzeczy.
Czyli wszystko w czasie rzeczywistym ma być monitorowane przez sieć i powszechne mają być monitory biometryczne dla ludzi, którzy będą leczeni zdalnie przez urządzenia wprowadzane w ich ciała i nanoboty kontrolujące funkcje życiowe. Zapowiedzieli też technologie tele-obecności, choć dzięki sytuacji z koronawirusem już dziś możemy testować takie rozwiązania w ramach zdalnej pracy czy zdalnego nauczania podczas kwarantanny i pandemii Covid-19.
Rozwój technologii NBIC planowany był jednak już znacznie wcześniej, a chociażby w 2002 roku można było przeczytać dokument, w którym nawoływano by jak najszybciej rozwijać i wdrażać nowoczesne technologie oparte na tych dziedzinach.
Mowa m.in. o dokumencie pt. “Łączenie technologii dla usprawnienia ludzkiego działania. Nanotechnologia, Biotechnologia, technologie Informatyczne, technologie Kognitywne/Poznawcze” czerwiec 2002, Arlington, Virginia. Technologia NBIC to właśnie połączenie tych wszystkich dziedzin naukowych i ich konwergencja czyli połączenie. Czas rozwoju i wdrożenie tych technologii przewidziany był w skali 10-20 lat, czyli teraz i w najbliższych latach miałby stać się rzeczywistością.
Mowa w nim była o żołnierzach, którzy myślami sterują maszynami, o samochodach jeżdżących bez kierowców, bo sterowanych przez sieć, co miało zmniejszyć liczbę wypadków drogowych, ale też o modyfikacji genetycznej ludzkości, ekspansji potencjału mózgu poprzez nano-bio-info-cogno implanty, wszczepianie czipów do mózgów, współdzielenie osobowości i danych z maszynami i innymi ludźmi, jak również komunikacja mózg-mózg, mózg-maszyna, mózg komputer, oraz o mapowaniu całego świata w czasie rzeczywistym poprzez RFID do systemów rozszerzonej rzeczywistość “augmented reality”.
WHO POD PRETEKSTEM PANDEMII SZPIEGUJE LUDZI I NARZUCA PAŃSTWOM RESTRYKCJE SKUTKUJĄCE NISZCZENIEM GOSPODAREK – TO PRÓBA ZDOMINOWANIA RZĄDÓW?
Pod pretekstem pandemii, Google i Apple dały lokalnym i krajowym władzom możliwość automatycznego „śledzenia kontaktów” zarażonych Covid-19. Proponowane aplikacje wykorzystują sygnały Bluetooth do identyfikacji smartfonów użytkowników, którzy przechodzili obok siebie. Jeśli osoba korzystająca z systemu zarejestruje pozytywny wynik testu na koronawirusa, to osoby zidentyfikowane jako mające z nią kontakt mogą otrzymać powiadomienie od lokalnego organu ochrony zdrowia o konieczności przeprowadzenia testu.
Oczywiście aplikacje te teoretycznie można odinstalować, ale jak zauważa chociażby badacz technologii, dr Robert Epstein w Life Site News: „System smartfonów Google z Androidem jest „niezwykle agresywnym narzędziem nadzoru”. Powiedział też, że „Jeśli jesteś poza siecią na swoim urządzeniu mobilnym i jest to urządzenie z Androidem, to nadal śledzi wszystko, co robisz. Śledzi każdy utwór muzyczny, którego słuchasz na swoim urządzeniu, każdy film, który oglądasz, każdą notatkę, którą robisz, i tak dalej, twoje listy zakupów, wysyłając je gdy tylko wrócisz do trybu online. Wszystkie nowe informacje są natychmiast przesyłane.”
Takie działania są jednak bezprawne. Po 2-letnim dochodzeniu firma Google została pozwana przez stan Arizona za stosowanie oszukańczych praktyk do śledzenia lokalizacji użytkowników smartfonów bez ich wiedzy. Prokurator generalny Arizony Mark Brnovich powiedział, że dochodzenie wykazało, że „chociaż użytkownicy Google są przekonani o tym, że mogą zrezygnować ze śledzenia lokalizacji, to firma wykorzystuje inne sposoby naruszania prywatności (…) Nawet przy wyłączonej historii lokalizacji Google potajemnie gromadzi dane o lokalizacji i poprzez inne ustawienia, takie jak aktywność w internecie i aplikacjach i wykorzystuje te informacje do sprzedaży reklam”.
Pod lupę została wzięta również Światowa Organizacja Zdrowia WHO i tu również okazało się, że jesteśmy śledzeni i podsłuchiwani. Okazało się, że WHO podsłuchuje nasze rozmowy on-line w celu przeciwdziałania „fałszywym” wiadomościom na temat Covid-19. Według wiadomości WHO z 25 sierpnia 2020 pod tytułem „Uodparnianie opinii publicznej przeciwko dezinformacji”, WHO, która jest agendą ONZ ds. Zdrowia, twierdzi, że istnieje „nadmiar informacji i szybkie rozprzestrzenianie się wprowadzających w błąd lub sfabrykowanych wiadomości, obrazów i filmów” dotyczących koronawirusa.
WHO twierdzi, też że „współpracuje z ponad 50 firmami cyfrowymi i platformami mediów społecznościowych”, w tym Google, TikTok i YouTube „w celu zapewnienia, aby naukowe wiadomości zdrowotne z organizacji lub innych oficjalnych źródeł pojawiały się jako pierwsze, gdy użytkownicy internetu szukają informacji związanych z COVID-19 ”.
Teraz już powinniśmy zrozumieć dlaczego wszystkie posty na temat koronawirusa są tak dokładnie sprawdzane, kasowane, a ich właściciele blokowani na portalach społecznościowych. WHO egzekwuje od społeczeństw bezwzględne posłuszeństwo oraz respektowanie praw, które wprowadza. Jednak oprócz tego, że jesteśmy śledzeni i „zarządzani” przez aplikacje i portale społecznościowe, gdzie uczy się nas, co i jak mamy myśleć i mówić, narzędzia kontroli społecznej zaczynają być coraz bardziej brutalne…
Tak stało się m.in. w Australii, o czym świadczy chociażby przypadek ciężarnej prawniczki, która została skuta w kajdanki we własnym domu przy mężu i na oczach dzieci. To się stało dlatego, bo na portalu społecznościowym napisała post nawiązujący do protestu przeciwko osłabianiu gospodarki i restrykcjom wprowadzanym w trakcie pandemii koronawirusa.
Mimo wszystko nie wszystkie rządy, autorytety i politycy, godzą się na takie traktowanie ludzi oraz cenzurę wypowiedzi. Jeśli chodzi o reakcję, co do aplikacji śledzących, to znów jako pierwszy zareagował Prezydent USA Donald Trump. Zbanował aplikacje TikToka i Wechata motywując, że wykorzystywane są jako narzędzie dezinformacji w interesach Komunistycznej Partii Chin i obie aplikacje przechowują informacje o aktywności użytkowników w internecie i mediach społecznościowych, dane lokalizacji i historię przeglądania. Można by również dodać, że oprócz śledzenia mają za zadanie ogłupiać społeczeństwa, aby łatwiej nimi zarządzać. To jeden z elementów wojny hybrydowej na miarę obecnych czasów.
Czy takie działania Prezydenta USA Donalda Trumpa jak zerwanie współpracy z WHO lub blokowanie aplikacji TikToka itp. staną się przykładem dla innych państw? Czas pokaże. Choć biorąc pod uwagę skalę bezczelności i impetu z jakim WHO próbuje przejąć kontrolę nad rządami państw, pewnie niebawem pozostali przedstawiciele władz również zrozumieją, co się dzieje i odwrócą się od WHO.
Bo bez względu na to czy rządy są przymuszane, czy może mamione obietnicami lub korzyściami za realizowanie polityki WHO, a nie interesów własnych społeczeństw, to zemści się to na kolejnych pokoleniach, ale też i samych przedstawicielach władzy, gdy zrozumieją, że są jedynie marionetkami w rękach obcego kapitału, który próbuje obalić rządy i struktury państw, by na tym miejscu zbudować własne imperium…
BILL GATES BRONI SIĘ, ŻE JEST OSKARŻANY O TEORIE SPISKOWE – NIECO FUTURYSTYKI
Bill Gates w rozmowie z Bloombergiem z 13 sierpnia odniósł się do oskarżania go o wywołanie czy też zaplanowanie pandemii koronawirusa, połączenie go ze wszczepianiem ludziom podzespołów szpiegujących i łączenie szczepionek Covid-19 z nanotechnologią, mikroczipami i ich sterowanie czy też szkodliwe połączenie tej technologii z nadajnikami 5G w celu sterowania ludźmi. Jego zdaniem, to wszystko teorie spiskowe. Nie zapominajmy jednak, że w każdej bajce jest jakieś ziarno prawdy. Bardzo często w celu dyskredytacji autorytetów niezależnych oskarża się ich o tworzenie opinii na pograniczu teorii spiskowych. Po to, by osłabić i ośmieszyć przeciwnika.
Bez względu na to, czy miałaby to być sieć 5G, czy coś innego, to teoretycznie byłoby to wykonalne biorąc pod uwagę obecny rozwój naukowo-technologiczny. Może więc nie wszystkie teorie spiskowe są aż tak bardzo wyssane z palca… Jednak, co do zarzucania Gatesowi oraz innym ludziom i organizacjom prób wdrożenia szczepionek modyfikujących ludzki kod DNA, planów wprowadzenia cyfrowych certyfikatów segregujących ludzi jak bydło i aplikowania ludziom nanotechnologii i kontroli nas przez interfejsy to nie zapominajmy, że każdy kij ma dwa końce.
Nawet jeśli jakiejś grupie szaleńców, którzy próbują bawić się w Boga, udałoby się stworzyć taki projekt czy zarządzającą ludzkością sztuczną inteligencję podchodzącą już pod pojęcie Osobliwości, to czy zastanowili się jak zachowa się ich nowe dziecko i twór w stosunku do swoich twórców? Może nowy człowiek-maszyna byłby w stanie zamiast słuchać komunikatów wchodzących w jego umysł i próbujących go zniewolić, odwrócić ten proces i wysłałby komunikat do matki, matrycy, czy też urządzenia sterującego, które zmieniłoby role komunikacyjne i doszłoby do przejęcia władzy przez ogół? Albo samo urządzenie sterujące będące już osobowością mnogą przejęłoby kontrolę…
Ale to już dywagacje dla futurologów, fizyków czy kaznodziei. Wszak na płaszczyźnie duchowej osoby wierzące ufają, że jesteśmy połączeni ze znacznie wyższym, większym i silniejszym „interfejsem”, którym jest Absolut, Bóg… Nasz pierwotny prawdziwy Stwórca.
PRAWDA „UKRYTA” W MEDYCZNYM ŻARGONIE NA STRONACH DLA LEKARZY I LABORANTÓW
A tak już tak prawie na koniec – zostawmy analizy przekazów medialnych na bok oraz pomijając już kto i w jakim celu wywołał tą sztucznie nakręcaną spiralę strachu, testów i zamykania ludzi w domach i przyjrzyjmy się trochę żargonowi medycznemu, żeby sprawdzić, co medycy, laboranci oraz lekarze piszą o testach i samym koronawirusie na powszechnie autoryzowanych stronach…
Niektórzy mogą być zdziwieni, ale w oficjalnych źródłach znajdują się informacje – i wcale nie są ukryte! – które potwierdzają, że testy na koronawirusa to jak wróżenie z fusów, a sam wirus nie jest taki straszny, jak przedstawia się go opinii społecznej. To tylko nowy szczep – jeden z wielu, który 80% organizmów ludzi zna i przechodzi bezobjawowo, a w skrajnych przypadkach dochodzi do zapalenia płuc…
Poniżej kilka cytatów z Mad Tech Polska – polskiej wersji Lab Test Online. Portal jako projekt międzynarodowy ma 13 wersji językowych. Został zaprojektowany jako odpowiednie i wiarygodne źródło aktualnych informacji na temat badań laboratoryjnych oraz wartości informacji diagnostycznej, jakie dają wyniki badania próbki. Strona dedykowana jest lekarzom wszystkich specjalizacji, diagnostom, stanowi źródło stale aktualizowanych informacji z dziedziny medycyny, ale też coraz chętniej korzystają z niej pacjenci, którzy szukają autoryzowanych informacji.
„Jak wiarygodny jest test COVID-19 RT-PCR? Mimo że specjaliści pracują nad zapewnieniem jak największej dokładności testów, żaden nie jest w 100% doskonały. Testy COVID-19 RT-PCR są swoiste dla tego wirusa, ale istnieje niewielkie ryzyko uzyskania wyniku fałszywie dodatniego (czyli wyniku dodatniego pomimo braku zakażenia). Z kolei ujemny wynik RT-PCR oznacza, że osoba badana prawdopodobnie nie była zarażona w czasie pobierania próbki, ale jest również możliwe, że wystąpił problem podczas jej pobrania, przechowywania lub transportu, albo że poziom wirusa był zbyt niski. Może to prowadzić do uzyskania wyniku fałszywie ujemnego (wynik ujemny pomimo istniejącego zakażenia).”– MadTechPolska
Test dodatni nie musi oznaczać, że mamy koronawirusa, a ujemny nie musi oznaczać, że jesteśmy zdrowi? Czyli może nie wprost, bo naukowym żargonem, ale nikt nie ukrywa, że robienie testów na Covid-19 to jak wróżenie z fusów. Czy jeśli sprzedawca samochodów chciałby nam sprzedać auto, które rekomenduje, że albo pojedzie, albo nie pojedzie, to bylibyśmy zainteresowani zakupem? No właśnie…
Jeśli na teście ciążowym jest napisane, że jest miarodajny w 98% jest to już jakiś konkret. O teście na koronawirusa tego powiedzieć nie możemy. Dlaczego mamy robić za króliki doświadczalne? Bo ktoś sprawdza testy i ich skuteczność? Eksperymenty na ludziach bez ich zgody robiono podczas holokaustu. A jak zauważyła cytowana już ratowniczka medyczna Anna Pietrzak – te testy nie są przeznaczone do diagnostyki, lecz do badań naukowych.
W innym fragmencie na tej samej stronie internetowej możemy przeczytać: „COVID-19 to nazwa infekcji i choroby spowodowanej przez nowy szczep koronawirusa o nazwie SARS-CoV-2. […] SARS-CoV-2 jest nowym wirusem, który pojawił się w grudniu 2019 roku i rozprzestrzenił się na cały świat z niepokojącą szybkością, w wyniku czego Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła pandemię […] W miarę trwania pandemii naukowcy badają wirusa i poszerzają wiedzę na temat zakażenia COVID-19.” – MadTechPolska
Potwierdza to, że pandemia została ogłoszona ponieważ wirus szybko się rozprzestrzeniał, a nie dlatego, że jest jakoś strasznie śmiertelny! Czyli dokładnie tak, jak opisali to specjaliści w książce „Fałszywa Pandemia”. Z opisu na stronie medycznej wynika też, że lekarze dopiero badają Covid-19 i nie ma odpowiedniej liczby statystyk, które by wykazały, że jest tak wyniszczający dla rodzaju ludzkiego jak przedstawia się to medialnie.
Dalej możemy przeczytać:
„SARS-CoV-2 jest nowym wirusem, więc wszyscy są potencjalnie podatni na zakażenie, a obecnie nie wiadomo jeszcze, w jakich przypadkach występują poważne powikłania. W przeciwieństwie do sezonowej grypy, która również może mieć ciężki przebieg i powodować zgon pacjenta, nie istnieją na razie szczepienia ani metody leczenia swoiste dla SARS-CoV-2. […] Istnieje siedem koronawirusów, które atakują ludzi. Większość powoduje łagodne lub umiarkowane objawy ze strony układu oddechowego, jednak zakażenie SARS-CoV-2 ma charakter podobny do MERS (bliskowschodni zespół niewydolności oddechowej) i SARS (zespół ostrej ciężkiej niewydolności oddechowej), ponieważ może mieć ostrzejszy przebieg i w niektórych przypadkach prowadzić do zapalenia płuc, a nawet zgonu.” – MadTechPolska
Czy właśnie przeczytaliśmy, że większość koronawirusów powoduje łagodne objawy ze strony układu oddechowego, a pandemiczny Covid-19 jedynie w ostrych przypadkach może powodować zapalenie płuc?! Dokładnie tak jest napisane! Dodatkowo opisuje się go na równi z grupą sezonową. A co do zgonów, to mowa jedynie o skrajnych przypadkach, tak jak w przypadku grypy.
Tak jak wyżej cytowana dr Magdalena Kawalec-Segond stwierdziła, wszystko zależy od tego jak silny jest patogen i jak silny jest układ odpornościowy człowieka. Zapewne ostra niewydolność oddechowa nie jest niczym przyjemnym, o czym wiedzą dobrze astmatycy, którzy na co dzień borykają się z takimi problemami, ale nie powoduje to u nich śmierci.
PRZEMYSŁ FARMACEUTYCZNY Z NAS KPI I NAWET SPECJALNIE TEGO NIE UKRYWA…
„W niektórych przypadkach infekcja może przebiegać bezobjawowo lub objawy mogą być nieznaczne, lecz mimo to chory może zarażać inne osoby („cichy nosiciel”). Zgodnie ze wstępnymi danymi w 80% przypadków nie występują żadne objawy lub mają one łagodny albo umiarkowany charakter i osoba zarażona wraca do zdrowia w ciągu 1 – 2 tygodni. […] Główne objawy towarzyszące COVID-19 to kaszel, spłycony oddech lub problemy z oddychaniem. […] Ryzyko nasilonej infekcji wzrasta wraz z wiekiem i występowaniem chorób współistniejących, takich jak choroby serca, choroby płuc, nadciśnienie, cukrzyca lub upośledzenie układu odpornościowego.”– MadTechPolska
Czy z tego wynika, że 80% społeczeństwa ma lub miało w sobie koronawirusa i nawet o tym nie wie? Czyli jak powiedział dr Petrella – wszyscy jesteśmy zdrowymi nosicielami wirusów! To jak zwykła infekcja dróg oddechowych. Gorzej mogą ją przechodzić jedynie seniorzy, bo ze względu na szereg dolegliwości, nie mają tak dobrej odporności jak dzieci. Albo osoby, które z innych przyczyn mają tą odporność obniżoną.
A tak na logikę… Pomińmy już nawet fakt, że sam Gates twierdzi, że szczepionka może nie być skuteczna. Skoro 80% ludzi żyje z koronawirusem i nawet o tym nie wie i nic im się nie dzieje, to po co szczepić 100% społeczeństwa?
Tym bardziej, że skoro wirusy mutują, a szczepionka przygotowywana jest na dany szczep i nawet przy przyspieszonym trybie produkcji, potrzebny jest minimum rok na jej przygotowanie, to zanim powstanie ta konkretna na konkretny szczep, do tego czasu większość z nas będzie już miała kontakt z tym konkretnym szczepem.
Dodatkowo, za jakiś czas znów będziemy mieć kolejne szczepy koronawirusów w naszych organizmach więc po co szczepić się na stare odmiany koronawirusa, które 80% ludzi przeszło bezobjawowo? Przemysł farmaceutyczny ewidentnie z nas kpi i nawet specjalnie tego nie ukrywa…
Im dłużej siedzę na medycznych portalach i czytam na temat koronawirusa, gdzie naprawdę opisuje się go na równi z grypą sezonową, tym bardziej zastanawiam się, po co była ta panika i jak można było dopuścić by lobby farmaceutyczne tak z nas zakpiło? Zapewne wynika to z tego, że większość z nas jest na tyle zajęta, że nie sprawdzamy informacji o chorobach i wirusach. Bo po co?
Przecież od tego są lekarze, a my im ufamy. Gdybyśmy przed wzięciem jakichkolwiek leków czytali ulotki i widzieli ile może być niepożądanych skutków ubocznych, większość z nas bałaby się ich zażyć. Gdyby w mediach codziennie podawali statystyki ile osób spotkało się z komplikacjami po zażyciu leków, pewnie wywołałoby to panikę podobną do tej, która jest teraz nakręcana w stosunku do nowego szczepu znanego nam już koronawirusa.
COVID-19 JAKO NARZĘDZIE DO WPROWADZANIA DEZINFORMACJI I DESTABILIZACJI PAŃSTW NARODOWYCH
Skoro wiadomo już, że Covid-19 nie jest taki groźny, jak podawano to w mediach po co i jak udało się rozkręcić tą spiralę strachu na aż takim mistrzowskim poziomie? Aby to zrozumieć wystarczy przyjrzeć się chronologicznie jak wprowadzane były informacje i dezinformacje do opinii publicznej i jaki skutek to przyniosło oraz do czego sytuacja z fikcyjną pandemią i wprowadzaniem zakazów może doprowadzić w najbliższym czasie…
Covid-19 wywołał panikę i strach na całym świecie. Najpierw w mediach zaczęła pojawiać się dezinformacja jakoby człowiek zaraził się nim od pancernika czy nietoperza i to kara za złe traktowanie zwierząt na targach w Chinach. Po wprowadzeniu kwarantanny ekolodzy podnieśli aplauz ciesząc się, że ludzie zostali pozamykani w domach bo dzięki temu natura się odradza, a w Wenecji kanały nigdy nie były tak czyste.
Tą grupę społeczną zachęcają takie przesłania jak wystąpienie w 2015 roku sekretarz ONZ Christiny Figures, która w wywiadzie dla Climat One stwierdziła, że Ziemia jest przeludniona, przekraczamy możliwości nośne planety i potrzebna jest depopulacja, aby ocalić planetę. Wcześniej w wywiadzie dla Bloomberg News chwaliła chiński rząd za stosowanie przymusowych aborcji i sterylizacji ponieważ Chiny produkują zbyt dużo gazów cieplarnianych.
Dezinformacja wkodowywana była środowiskom ekologicznym już od dawna. Świat został podzielony na frakcje pro-ekologiczne będące za depopulacją i LGBT oraz frakcje pro-life nie zgadzające się na aborcje i promowanie zboczeń, które deprawują dzieci i rozbijają struktury społeczne oparte o rodzinę.
Następne podziały zostały wprowadzone między ludzi, którzy „wierzą, że Covid-19 to śmiercionośna broń biologiczna z laboratorium” oraz „zwolenników teorii spiskowych, którzy wszystko podważają”. Chodzi o wprowadzenie bardzo wielu sprzecznych informacji odnośnie samego koronawirusa i podzielenie jak największej liczby osób w celu osłabienia wspólnoty. Jest to klasyczna metoda działań walki z wrogiem, o jakiej możemy przeczytać w „Sztuce Wojny” chińskiego wędrownego doradcy i generała Sun Zi.
A tak na marginesie – złożenie przez PiS projektu ustawy „Piątka dla Zwierząt”, w której partia rządząca pragnie wprowadzić zakaz hodowli zwierząt futerkowych i działa w obronie zwierząt źle traktowanych przez właścicieli, to świetny pomysł jak pogodzić zmanipulowane przez kapitał zagraniczny frakcje pro-ekologiczne z resztą społeczeństwa!
Wracając jednak do tematu – najpierw były doniesienia o groźnej i śmiertelnej chorobie, która bardzo szybko się rozprzestrzenia, ale w zasadzie to nie wiadomo o co chodzi i skąd się wzięła. Teraz już wiemy, że koronawirus nie jest bardziej śmiertelny niż zwykła grypa sezonowa. Skąd jednak doniesienia, że wirus wywołujący chorobę Covid-19 to broń biologiczna i sztuczny twór, który wymknął się spod kontroli z laboratorium Wuhan i z Chin opanował cały świat?
Skoro człowiek nie mógł zarazić się nim od zwierzęcia, jak podawano na początku, to pojawiły się przypuszczenia, że to sztuczny twór, który tak jak AIDS w przyrodzie nie istniał i został wyprodukowany w laboratorium. M.in. Wolfgang Eggert w książce „Zaplanowane Zarazy” pisał o tym, że AIDS nie istniał w USA przed 1978 rokiem i człowiek nie mógł zarazić się nim od małpy. W rezultacie państwa zaczęły nawzajem zamykać granice i oskarżać się o wyprodukowanie wirusa. Dezinformacja światowa nigdy nie była aż tak duża!
A może jednak to, co pojawiło się w 2019 roku i wirus, z którym obecnie mamy do czynienia to jednak nie jest zupełnie to samo? Może faktycznie naukowcy badali wówczas próbki czegoś groźnego i syntetycznego, co jednak nie zostało wypuszczone na zewnątrz, jak podawano do opinii publicznej lub też zostało już zneutralizowane? Wszak wiele autorytetów z dziedziny medycyny wypowiadało się wówczas, że mamy do czynienia z czymś, co w przyrodzie nie występuje i zostało stworzone jak AIDS, podczas gdy dziś już wiemy, że koronawirus nie jest aż tak groźny i w większości przechodzimy go bezobjawowo.
Panika wywołana wprowadzaniem dużej ilości sprzecznych informacji i pokazywaniem zbiorowych mogił została jednak wywołana, a ludzie napędzani strachem nakręcali kolejnych, co przynosiło kolejne straty. Premier Włoch Giuseppe Conte oświadczył, że kraj zmaga się z kryzysem, jakiego nie było od zakończenia II wojny światowej. Pokazywano grupowe mogiły i zmarłych trzymanych w kościołach i na lodowiskach bo w kostnicach nie było miejsc. W Hiszpanii sanitariusze ze strachu uciekali z domów opieki pozostawiając staruszków na śmierć.
„COVIDIANIE” KONTRA „SPISKOWCY” – PODZIAŁ SPOŁECZEŃSTW NA KOLEJNE FRAKCJE
W tym momencie warto byłoby również dodać, że bez względu na to, co Bill Gates miał na myśli, mówiąc o cyfrowych certyfikatach, osiągnął pewien cel już w momencie przemówienia… Czy Gates faktycznie ma w planie znakować ludzkość jak bydło lub trzodę chlewną i decydować o tym, kto może przebywać wśród ludzi, a kto powinien zostać odizolowany bo nie spełnia norm? A może tylko tak powiedział żeby wywołać dyskusję i zaszczepić strach? W każdym razie poprzez te słowa udało mu się osiągnąć cel, którym stał się podział społeczeństw na tak zwanych „Covidian” i „Spiskowców”.
Pierwsza grupa to ludzie, którzy boją się zarazić, chodzą w maskach, wierzą we wszystko, co pojawi się w telewizji i niczego nie kwestionują. Druga grupa to tak zwani „zwolennicy teorii spiskowych” lub „szaleńcy”. Im z kolei zarzuca się, że ciągle szukają podstępów, wymyślają teorie spiskowe lub jako „antyszczepionkowcy” są zaściankiem Europy i prymitywnymi amiszami, którzy nie chcą szczepić dzieci i tylko rozsiewają zarazki.
Choć zazwyczaj prawda leży gdzieś pośrodku, to popychanie tych grup w kolejne skrajności i podsycanie temperatury sprawia, że sąsiedzi i znajomi zaczynają ze sobą walczyć zamiast rozmawiać.
Ludzie, którzy wierzą w siłę „śmiercionośnego patogenu” boją się przebywać w towarzystwie osób bez masek, uważają ich za „wylęgarnię zarazy” oraz osoby lekkomyślne i egoistyczne.
Z kolei osoby, które nie wierzą, że mamy do czynienia z pandemią, często też w anarchistyczny sposób próbują podkreślać oburzenie sytuacją, która ich stresuje. Bo skoro nie ma wirusa, to po co mają męczyć się w maskach, dlaczego ktoś ich obraża i czemu życie nie może wrócić do normy.
Dla nich to „covidianie” z kolei są przedmiotem kpin i gniewu, bo przecież gdyby wszyscy zrzucili maski, to nikt nie dostałby mandatu i może wszystko byłoby znów jak dawniej… Ale niestety to tak nie działa. Ludzie z natury nie są rewolucjonistami i boją się sprzeciwiać władzy. Zdecydowana większość społeczeństwa to konformiści.
Czasem nawet wolą zaakceptować coś lub w coś uwierzyć, bo tak jest łatwiej. Po co narażać się na śmieszność lub kary za brak masek? Po co w ogóle dyskutować na ten temat? Skoro jest ta pandemia to trzeba z nią żyć. Wszak lepszy znany wróg niż niewiedza…
Również forma izolacji społecznych, gdzie nie pozwala się obywatelom podróżować w czasie kwarantanny, organizować wesel, na które zjeżdża się cała rodzina z różnych części kraju i różnych regionów, sprawia, że nie mamy możliwości swobodnej wymiany informacji. Mamy siedzieć w hermetycznie zamkniętym środowisku i słuchać tego, co pokazują nam media.
BYŁY MINISTER ZDROWIA ŁUKASZ SZUMOWSKI, PREMIER NORWEGII ERNA SOLBERG I INNI PRZEDSTAWICIELE WŁADZ NA PIERWSZEJ LINII OGNIA – ŻADEN MODEL SIĘ NIE SPRAWDZIŁ
Co dzieje się teraz? Gdy prawda wyszła na jaw o tym, że Covid-19 nie jest groźniejszy niż grypa sezonowa, tak jak „przewidziała” w swoim raporcie 10 lat temu Fundacja Rockefellera – społeczeństwa i biznes zaczynają mieć pretensje do rządów.
W wyniku strat jakie przyniosła korona-panika ludzie stracili wolność zamykani w domach oraz możliwość zarobku i utrzymania rodzin. Wiele osób nie miało z czego się utrzymać. Chorzy na poważne schorzenia przez utrudniony kontakt ze służbą zdrowia stracili zdrowie lub życie. Zaczynają pojawiać się masowe pretensje i roszczenia do rządów o to, że nas okłamują, ograniczają nam wolność zakazami, że upokarzają nas karząc chodzić w „kagańcach” po ulicy.
Minister Zdrowia Łukasz Szumowski, choć w opinii ekonomistów postąpił słusznie, nie jest już Ministrem Zdrowia, a jego reputacja podupadła po tym jak został oskarżony o rzekome przekręty z zakupem masek oraz o to, że wprowadzając zakazy zastrasza ludzi, niepotrzebnie naraził na straty gospodarkę i realizuje politykę Gatesa nastawioną na sianie paniki i sprawianie byśmy potulnie zgadzali się siedzieć w domach, a na zewnątrz wychodzili w maskach bo wszyscy możemy być „toksyczni” dla innych.
W emocjonalnym wystąpieniu telewizyjnym premier Norwegii Erna Solberg z kolei przyznała, że spanikowała w walce z koronawirusem, zarządzając zbyt surowe środki ostrożności, za co przepraszała Norwegów. Norwedzy w sumie mogli sobie na to pozwolić, ponieważ to bardzo bogaty kraj.
Ale tak naprawdę żaden z modeli, czy to norweski, szwedzki czy brytyjski, nie był dobry. Choć w Polsce, udało się nam przejść przez pierwszy etap z dość małymi stratami w porównaniu do innych państw, to jednak ta wojna informacyjna również bardzo mocno nas osłabiła, przyniosła ogromne straty i sprawiła, że część obywateli straciła zaufanie do rządu. Bo z tym właśnie mamy do czynienia.
Jest to celowe ośmieszanie władzy ustawodawczej przed społeczeństwami, pokazywanie jej nieudolności i złych decyzji. Choć każda decyzja w takim przypadku byłaby zła. Jeśli podać komuś leki przeczyszczające, to choćby człowiek dwoił się i troił by nie dopuścić aby wpłynęły one na układ trawienny, to efekt jest w pełni przewidywalny i zawsze taki sam. I tym właśnie jest Covid-19. To narzędzie do wprowadzenia konfliktów społecznych, strachu wśród społeczeństw i destabilizacji państw narodowych.
SKUTKI BEZOBJAWOWEJ PANDEMII – DESTABILIZACJA PAŃSTW I MARIONETKOWE RZĄDY POD PRZYWÓDZTWEM WHO CZY POWRÓT DO PAŃSTW NARODOWYCH I WSPÓLNA WALKA Z GLOBALISTAMI?
Wiele zaczyna wskazywać na to, że Covid-19 i straszenie wyimaginowaną pandemią to kolejny etap wprowadzania chaosu i dezinformacji oraz dzielenia ludzi i społeczeństw, co prowadzić ma do destabilizacji rządów i państw narodowych. Pierwszym etapem było mieszanie społeczeństw i wielu religii na terenie jednego kraju w celu wywołania konfliktów społecznych, przynależności kulturowych, niszczenia gospodarek oraz religii państwowych i walkę z chrześcijaństwem, co odbyło się przez przymusowe przyjmowanie imigrantów z Afryki.
Jednocześnie doszła do tego promowana przez WHO ideologia gender, która podzieliła kolejne grupy i wprowadziła kolejne podziały oraz zamieszanie społeczne. Unijny porządek oparty na otwartych granicach i błędnie rozumianej tolerancji padł. Państwa zaczęły pogrążać się w chaosie i destabilizacji. Globalna wioska się nie sprawdziła, w wyniku czego państwa znów zaczęły dążyć do odzyskania swoich „suwerenności”. Wtedy pojawił się Covid-19 i znów zburzył cały porządek odradzającego się świata…
Jakie mogą być dalsze efekty takich działań dziwnych sił i nie ko końca znanych ośrodków władzy? Gdyby dalej potulnie realizować politykę WHO pełną cenzury i bazującą na odwróconych wartościach, pewnie doszłoby do osłabienia państw narodowych i dominujących w nich struktur rodzinnych, które są podstawową jednostką państwa i społeczeństwa. Doszłoby też do ruchów oddolnych społeczeństw, które przestałyby ufać swoim rządom. To doprowadziłoby do takiej destabilizacji, że ktoś faktycznie w pewnym momencie mógłby powiedzieć – Trzeba wprowadzić Światowy Rząd, skoro te państwa narodowe są nieudolne i się nie sprawdzają. Należy obalić stare systemy, a na ich miejsce postawić coś nowego.
Zdestabilizowane wewnętrznymi konfliktami i podzielone na frakcje społeczeństwa byłyby tak rozbite, że zgodziłyby się na wszystko… Gdyby nie fakt, że ten spisek zaczął już być rozpracowywany…
Ludzie i organizacje zaczynają lustrować WHO, a tacy prezydenci jak Donald Trump, walczą z tym lobby, odcinają zasoby finansowe i zrywają współpracę z WHO, czym dają przykład innym do obrony przed dezinformacją i jej skutkami.
GDY MILCZĄ PASETERZE, KRZYCZĄ OWCE – POLACY WALCZĄ Z DEZINFORMACJĄ „BIG FARMY”
Również w Polsce coraz częściej mówi się o tym, że pandemia to fikcja. Lekarze i medycy zaczynają ujawniać prawdę. Powstają książki i masa artykułów na ten temat. Choć Google i Facebook robią swoje, nie ma u nas takiej cenzury i strachu przed mówieniem prawdy, jak w opisanej już Australii czy innych państwach, znacznie bardziej osłabionych przez wieloletnie działanie ideologii gender i wojny religijno-kulturowe.
Zaczynają też pojawiać się oddolne ruchy społeczeństwa. Chociażby ostatnio w Warszawie odbyła się pierwsza pokojowa demonstracja, gdzie ludzie bez masek domagali się praw wynikających z Konstytucji i skandowali przeciw fałszywej pandemii. Pojawiły się transparenty z napisami: „Stop fałszywej pandemii”, „Gdy pasterze milczą, krzyczą owce” lub „Nie zabraniajcie dzieciom oddychać powietrzem”.
Nikt nie został spałowany, zatrzymany za poglądy czy uciszony. Czyżby wyglądało na to, że i Polska niedługo zacznie wymykać się spod kontroli Światowej Organizacji Zdrowia, która próbuje zdominować cały świat poprzez wprowadzanie swoich praw?
Póki co, organizatorzy protestu zostali oskarżeni o snucie teorii spiskowych przez media głównego nurtu. To jednak moment, w którym budzi się świadomość obywatelska! Ludzie widzą, że są oszukiwani i zaczynają wychodzić ze swojej bezpiecznej strefy komfortu, aby upomnieć się o godne traktowanie swoich rodzin i Narodu.
Dlatego bez względu na to, w jakiej „frakcji” jesteśmy, ważne jest by nie dać się podzielić jako Naród. By nie dać się skonfliktować i wspólnie dążyć do poprawy sytuacji zarówno w naszym państwie, jak i na całym świecie.
I żeby nie było wątpliwości – mowa o rozsądnej walce o nasze prawa i przywileje, ale walce w granicach i normach obowiązującego prawa. Nie chodzi o to by promować anarchię i wszczynać awantury w marketach budowlanych, jak niektórzy celebryci lub kłócić się z ekspedientkami sklepów osiedlowych bo „nie wierzymy w pandemię” i oczekujemy, że ktoś obsłuży nas bez maski.
Pamiętajmy też o innych. Ekspedientka, która nie chce nas obsłużyć, jest narażona na kary finansowe. Ponadto obok nas stoją seniorzy i osoby, które niekoniecznie interesują się polityką lub nie mają wiedzy na temat rozprzestrzeniania się wirusów. Boją się koronawirusa, boją się zarazić i nie warto dokładać im stresu.
Dlatego czytajmy, sprawdzajmy, analizujmy i cierpliwie dążmy do tego, by to prawo nie było kierowane przeciw obywatelom lecz by sukcesywnie zmieniało się na korzyść obywateli oraz małych i średnich przedsiębiorców, a nie globalistów i tzw. „big farmy”. Jaki świat my dziś stworzymy, w takim w przyszłości będą żyły nasze dzieci i przyszłe pokolenia. Ale przyszłość zaczyna się dziś…
Paulina Matysiak
ŹRÓDŁA – w załączonym pliku PDF
NOTA BIOGRAFICZNA:
PAULINA MATYSIAK – autorka w serwisie Strefa Wolnej Prasy. Pisarka, publicystka, felietonistka. Absolwentka WSH Radom – tytuł licencjat na kierunku Dziennikarstwo i Komunikacja Społeczna oraz mgr Administracji.
Autorka książek w formie e-booków z zakresu opracowań popularno-naukowych, powieści, zbiorów opowiadań i współautorka antologii zbiorowych. W dorobku literackim znajdują się następujące pozycje:
Opracowania z dziedziny komunikacji społecznej: Etyka w Komunikacji Reklamowej vs Wizerunek Kobiety pod red. dra Artura Mamcarza (2017); Komunikacja Stowarzyszeń z Otoczeniem Społeczno-Administracyjnym pod red. Prof. Wojciecha Wiszniewskiego (2017).
Opracowania popularno-naukowe: Kosmiczna Świadomość (2015), Igrzyska Śmierci (2015), Traktat Filozoficzny O Istocie Magii (2013).
Powieści: Wyznania Agentki (2017); Transhumanka (2016); Wspomnienie Umarłej (2013), Klątwa Salem (2012).
Zbiory opowiadań: Obsesja (2015), Żniwo Piekielnego Lata (2012), Gdzie Lilith Mówi Dobranoc (2012), Mroczne Bajki dla Dorosłych (2011).
Antologie zbiorowe: Oko (2018), Asocjacje (2012 ), Na Szarym Początku (2010/2011), Nowa Teoria Literatury Użytkowej (2009 ) pod redakcją Adriana Szarego.
Autor – Paulina Matysiak
Redakcja – Jan Ptasznik
Patronat medialny – Strefa Wolnej Prasy
Data publikacji – 16.09.2020
Liczba stron – 65
ISBN: 978-83-946517-7-0
Zdjęcie: instagram/cjtrinidad_08/CJ Trinidad/pixabay.com