Wiadomości będą wysyłane raz w tygodniu, na koniec tygodnia. Adresy e-mail będą wykorzystywanie jedynie do mailingów w ramach Strefy Wolnej Prasy. Nie będą przedmiotem sprzedaży innym podmiotom.

Jesteś tutaj:
Home > Polityka > Coraz więcej miernoty w polityce międzynarodowej

Coraz więcej miernoty w polityce międzynarodowej

Profesor Legutko wielokrotnie, w Parlamencie Europejskim, wykazał przewodniczącemu Timmermansowi jego niekompetencję i stronniczość, niejednokrotnie też brak przygotowania. Kolejnym przykładem człowieka, który wziął się nie wiadomo skąd jest Jean-Claude Junkers, zataczający się często, usilnie całujący witanych polityków i klepiący ich po twarzy. O Donaldzie Tusku nie wspomnę, ponieważ jego pozycja ‘króla Europy’, polegająca na ustalaniu spotkań i słynnym już zakładaniu panu Junkersowi marynarki, gdy ten ma z tym kłopot, jest raczej lekko śmieszna. Można by śmiało jego pozycję nazwać ‘sekretarka’, tyle tylko, że w wersji męskiej.

Dlaczego to tak wygląda, że osoby niekompetentne, nierzadko jedynie po szkole średniej, jak Martin Schulz, często, w mojej opinii oczywiście, o ograniczonych horyzontach umysłowych i wątpliwych zdolnościach intelektualnych, pełnią tak eksponowane stanowiska? Co więcej, decydują o losach setek, tysięcy a nawet milionów ludzi.

Otóż, cały Parlament Europejski, przypomina mi spółkę akcyjną, gdzie większościowy udziałowiec precyzyjnie i dokładnie określa zadania do wykonania, a określone figury na szachownicy spełniają określone funkcje, dokładnie takie, jakie zostały im wyznaczone. I innych nie mogą. W tym przypadku, większościowy udziałowiec jest dodatkowo uzależniony od innego większościowego udziałowca. Skąd taki wniosek? Skoro figury na wspomnianej szachownicy wykonują zadania zupełnie pozbawione logiki, jak na przykład sprowadzanie obcych kulturowo imigrantów do własnego kraju i szkodzą własnym obywatelom, to czy sam lub sama na to wpadli? To sieć bardziej skomplikowanych zależności, opierająca się m.in. o koncepcję Brzezińskiego, ale nie tylko – i jest to zupełnie szerszy temat.

I tym oto sposobem doszliśmy do głównego lalusia ubiegłego tygodnia, co do którego włoski psychiatra Adriano Segatori (pod artykułem link do pełnej jego analizy i wypowiedzi) sugerował, że doznał on przemocy seksualnej od swojej nauczycielki, która następnie została jego żoną. Chodzi oczywiście o Emmanuela Macrona, obecnego prezydenta Francji. Ta przemoc z kolei, jak uważa Segatori, nie pozwoliła mu dorosnąć. I tak już mu zostało, ponieważ “dobrze zorganizowany społecznie i kulturalnie, wykształcony, oczytany oraz elokwentny psychopata – to wspaniały materiał na wysokiej rangi urzędnika, finansistę lub polityka” (link poniżej). Czy jednak tacy ludzie muszą trafiać do polityki? I komu to służy? Chyba zdecydowanie lepiej, żeby pełnili znacznie mniej odpowiedzialne funkcje i poddali się specjalistycznemu leczeniu. Ja osobiście nic nie mam do pana Macrona. Opieram się jedynie na analizach fachowców i dopowiadam moje własne przemyślenia.

Teraz warto powiedzieć o przyczynach, dla których Macron atakuje Polskę, w sposób dla mnie absurdalny rzecz jasna. Bo oczywiście nie jest to przypadek i wynika z kilku powodów. Pierwszy już został wspomniany i zgodnie z uwagami doktora Segatri, może on mieć problemy psychiczne, a nawet psychiatryczne. Kolejnym jest wpływ jakiemu ulega ze strony Niemiec i jakie to niesie za sobą skutki. Następnie, pozostało wśród niektórych polityków francuskich przekonanie, że Francja jest nadal mocarstwem kolonialnym i może dyktować innym krajom warunki. Z tego też może wynikać przyzwyczajenie do luksusu i korzyści, jakie Francja przez wiele lat czerpała z drenowania Polski, a wcześniej krajów afrykańskich. Być może to właśnie wziął pod uwagę Soros, a później jego podopieczny Sachs, a od niego z kolei Balcerowicz, robiąc z Polski na jakiś czas kolonię, służącą jednak kilku krajom jak dojna krowa.

W trakcie konfliktów i problemów wewnętrznych, jednym ze sposobów, najprostszym i najgłupszym oczywiście, jest znalezienie wroga zewnętrznego. Takie rozwiązanie działa tylko przez chwilę i ostatecznie zawsze kończy się klęską, co już od Nerona i czasów wcześniejszych jest znane. Z polityką Macrona zgadza się obecnie we Francji jedynie 14% obywateli. W tym przypadku Macron, jako mało doświadczony polityk, z kompleksami narcyza, Napoleona i Jowisza, wydający 26 tys. EUR na kosmetyczkę w 3 miesiące, nie jawi się nawet jako osoba dojrzała i godna zaufania. Dług publiczny Francji jest już na poziomie powyżej 2.5 bln EUR, a Francja regularnie przekracza dopuszczalny w Unii Europejskiej deficyt 3% w skali roku. Dług ten w znacznym stopniu powstał za czasów prezydenta Hollanda, a Macron był właśnie wtedy ministrem odpowiedzialnym za gospodarkę i finanse. I właśnie Macron jest za to odpowiedzialny, nawet jeśli miał doradców. Czyli wszystko jest już jasne. Ta sama taktyka, jak w przypadku tzw. totalnej opozycji w Polsce. I podobnie dzieje się w wielu innych krajach w Europie i na świecie. I cały czas powielane są te same błędy rządzących. I pewnie będą nadal, bo jak to bardzo celnie wyraził kiedyś Jan Pietrzak: ‘Historia nas uczy, że jeszcze nigdy nikogo niczego nie nauczyła’.

Inne powiedzie mówi:
“Twardzi faceci robią lekkie czasy,
lekkie czasy robią słabych facetów,
a słabi faceci robią ciężkie czasy”.

Dokąd więc zmierza Francja pod ‘wodzą’ nowego prezydenta? Co zaskakujące, nawet duże dzienniki francuskie, wypowiadają się już bardzo krytycznie o nim i jego działaniach. Francuzi też coraz bardziej zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie ze sobą niosą nielegalni imigranci i nierozsądna polityka ich obecnego prezydenta. Może po prostu nie mają farta do głów swojego państwa. Naród francuski, i w tym względzie jako Polacy jesteśmy podobni, jest cierpliwy i może sporo znieść. U nas jednak umiemy przeważnie rozwiązywać wewnętrzne problemy bardziej pokojowo. A co zrobią Francuzi za pół roku czy rok?

Analiza doktora Segatori na temat Emmanuela Macrona – zobacz

Jan Ptasznik
Dziennikarz, publicysta - polityka, gospodarka, filozofia, socjologia
http://strefawolnejprasy.pl/

Podobne

Leave a Reply

Dodaj komentarz

W górę