30 sekund to przeciętny czas życia porucznika na polu walki o momentu rozpoczęcia bitwy w XVII – XVIII wieku, maksymalnie 3-4 minuty. Powód był oczywiście bardzo prosty – należy spowodować bałagan w szeregach wroga, żeby go łatwo i szybko pokonać.
A jak by taka sytuacja wyglądała na przykład w przypadku wojny domowej lub próby przewrotu w jakimś bliżej nieokreślonym kraju, z w miarę dobrze funkcjonującymi wojskiem i policją, a co się z tym wiąże, również odpowiednimi służbami. Weźmy pod uwagę czasy współczesne.
Kluczowa w tym jest komunikacja oraz sposób organizacji takiego puczu albo zamachu stanu. Możemy to też nazwać na przykład walką o demokrację. Muszą odbywać się spotkania, narady, muszą być przekazywane, z wcześniej uzgodnionymi hasłami i kanałami, określone informacje. Dzisiaj działoby się to za pomocą telefonów komórkowych oraz szeroko pojętego internetu, a więc z użyciem maili, na stronach portali społecznościowych i blogów, może w jakichś artykułach dostępnych w sferze publicznej albo nawet w prasie drukowanej. Można by oczywiście zastosować też stare techniki, jak ukryte informacje w książce czy gazecie, nawet z szyframi, choć kto dzisiaj je zna i o nich pamięta. No i takich sposobów jest jeszcze całe … całe mnóstwo.
Ile osób musiałaby liczyć grupa liderów organizujących taki pucz, aby mógł on pozostawać w odpowiedniej tajemnicy? Myślę, że według różnych opracowań, aby ci najbliżsi nie czuli się odsuwani i zaniedbywani, powinno to być maksymalnie 15-20 osób, oczywiście jeden wódz, jeden ‘generał’ i pozostali ‘pułkownicy’ z odpowiednio przydzielonymi zadaniami. Podobnie zresztą, jak w dobrze zarządzanej firmie. Nie jest bowiem tajemnicą, że strategie zarządzania przedsiębiorstwami i projektami mają swój początek w strategiach wojennych. Do tego ileś jednostek w terenie z lokalnymi ‘porucznikami’. Jak już wspomniałem wcześniej, kluczowa jest komunikacja i delegowanie zadań, ale również utrzymywanie tzw. ‘żołnierzy’ w terenie, odpowiednio przygotowanych i będących w odpowiednim napięciu i gotowości do podjęcia działań.
Jak to wygląda w XXI wieku? Otóż, jest kilka minusów całej tej sytuacji. Pierwszy to współczesne techniki inwigilacji, podsłuchy telefonów komórkowych, śledzenie kont na profilach społecznościowych oraz czytanie maili, również po tak zwanych słowach kluczowych i określonej składni. Nie uchylę żadnej tajemnicy pisząc, że dzisiaj każdy komputer ma swój unikalny numer IP (czyli własny unikalny numer w internecie – taki swoisty numer dowodu osobistego), który jest widzialny w całej sieci, ale nie każdy ma dostęp do tej wiedzy. Ponadto, każdy komputer pracuje w jakiejś sieci. Telefony również. Operatorzy internetowi i komórkowi, z uwagi na odpowiednie przepisy ścigania przestępców oraz możliwego naruszenia bezpieczeństwa kraju, mają obowiązek udzielać informacji o ich właścicielach i lokalizacji, odpowiednim służbom w policji i wojsku oraz możliwym innym jednostkom w zależności od kraju. Jaki jest czas uzyskania takiego adresu IP i fizycznego adresu lokalizacji komputera („porucznika”)? Zupełnie podobnie, jak w XVIII wieku – około 30 sekund. Czasem szybciej, czasem wolnej, w zależności od szybkości łącza. Trzeba jeszcze doliczyć czas na dotarcie odpowiedniej grupy szturmowej.
“Armia jest tak silna, jak silny jest jej najsłabszy żołnierz” – mówi stara wojskowa maksyma. Drugim minusem są więc same kadry, bo czasami się zastanawiam, czy ta wojna / pucz ma się odbywać na ulicy, z ‘zagranicą’, czy może w piaskownicy?
Przechodząc już bezpośrednio do spraw w Polsce i biorąc pod uwagę stacjonowanie tutaj wojsk NATO oraz jednostek amerykańskich, jak również dowództwa wojsk NATO na Europę, niedawno przeniesionego z Niemiec, to zagranica u nas zdecydowanie odpada. I nie ma się co nad tym nawet rozwodzić.
Biorąc pod uwagę wcześniej omówione techniki panowania nad informacją, jakiekolwiek próby obalenia demokratycznego rządu, tak właśnie się kończą, jak odebranie koncesji na handel bronią Fundacji Otwarty Dialog w czerwcu bieżącego roku. Nie mam wątpliwości, że kolejne ewentualne będą wyglądały tak samo. Nie śmiem nikogo bezpośrednio oskarżać, czy też podejrzewać, ale na sam nadmiar alkoholu to nie wygląda, a bardziej na jakąś chemię albo ziółka, albo może to genetyczny stan umysłów.
Krótko podsumowując, warto myślę, jako podsumowanie, panu z Pomorza, panu z jakiejś tam Budy, z budką na wódkę (albo toj toj) dla świty ich dowódców włącznie, kupić porządną dużą piaskownicę. Bo ten trzeci, chyba z nich najbystrzejszy, siedzi cicho i się nie wychyla, poza drobnymi wycieczkami. Może warto więc zorganizować jakieś hucznie zapowiadane wydarzenie ze specjalnie wydzielonym pomieszczeniem właśnie na piaskownicę. Całość wydarzenia opakować tak, żeby nawet TVN, Polsat, Onet (tu coś zaczęło podobno drgać – prawie robi różnicę), Interia i inne ‘niezależne media’ to podały, i wysłać im VIP-owskie zaproszenia do VIP-owskiej piaskownicy. Dać im tam plastikowe grabki, łopatki i wiadereczka, no i oczywiście pistolety na wodę i może kolekcję żołnierzyków z czasów Napoleona. A niech sobie poużywają, nawet całą noc. I, broń Boże żadnego alkoholu, dzieciom przecież nie wolno.
Zdjęcie: pxhere.com
Leave a Reply