Jest taki stary żart.
- Jak się woła na kaczkę?
– taś… taś… taś… - A jak się woła na kaczkę dziennikarską?
– TASS… TASS… TASS…
Jak widać gołym okiem we współczesnym świecie, od czasów tego żartu nie zmieniło się nic. Cała idea rosyjskiej dyplomacji, polityki, przekazywania informacji i kontaktów z mediami – w moim prywatnym odczuciu oczywiście – opiera się na kłamstwie, współcześnie znanym m.in. jako fake newsy. Do czego więc należałoby się odnosić? Za każdym razem do nieprawdziwych informacji, ciągle należałoby je prostować i omawiać. Co zajmuje nasz cenny czas. I taka jest właśnie idea. Opiera się ona na połączeniu gebbelsowskiego: kłamać, kłamać, aż uwierzą, z zajmowaniem całego czasu temu, który będzie sprawdzał prawdziwość informacji. Oczywiście odrobinę przesadzam, ale mniej więcej tak to wygląda. I stąd też wydaje się dużo łatwiejsze i prostsze podawanie po prostu prawdy i zajmowanie się właśnie prawdą. Jest to najzwyczajniejsze pragmatyczne podejście.
Jest jeszcze jeden element informacji przekazywanych przez Rosję. Na końcu muszą one zawsze budzić u czytającego, lub słuchającego, poczucie strachu. Przez lata caratu, a później cały system komunistyczny i psy Suworowa, nasz wschodni sąsiad doskonalił się w tym nieustannie. Wystarczy choćby przytoczyć niedawne słowa byłego prezydenta Gruzji, Saakaszwiliego, że 'Putin to profesjonalny zabójca’. Co prawda, do samej wizyty teraz mam mieszane uczucia, czy jest to element informowania, czy część tej właśnie polityki budowania poczucia. Strach paraliżuje, a człowiekiem sparaliżowanym bardzo łatwo manipulować. My Polacy, można powiedzieć, podobnie jak Spartanie, jesteśmy do strachu przyzwyczajeni. I nie robi on na nas zbyt dużego wrażenia. Tym bardziej nie warto o tym pisać, bo jest to sprawa oczywista.
Jest też takie stare polskie powiedzenie:
- jak ukarać wiedźmę?
– zapomnieć o niej.
Krótko mówiąc, o wiele lepiej jest skoncentrować się na prawdzie, omijaniu wszelakiego rodzaju bełkotu i kłamstw. Dzięki temu można się skupić na rzeczach istotnych, budowaniu, czasem na sprzeczkach i ostrych dyskusjach … ale konstruktywnych, z których wynikają określone wnioski i można określone zmiany wprowadzić w życie. I to podejście we współczesnym świecie, przeładowanym bełkotem informacyjnym, wydaje się najbardziej sensowne, a zarazem, najbardziej praktyczne.
No i jeszcze krótkie wyjaśnienie, dlaczego matrioszki. Otóż, to bardzo proste. Wyjmuje się je każdą po kolei szukając jakiegoś skarbu i mając nadzieję, że na końcu będzie coś bardzo cennego, skoro jest takie małe. Podobnie, jak dziewczyna szuka pierścionka zaręczynowego w coraz mniejszym pudełeczku. I go znajduje. A co do matrioszek, to okazuje się, że ta ostatnia też jest pusta w środku.
Być może to wzbudza uśmiech, ale cała sprawa opiera się na bardzo poważnym potraktowaniu Rosji i analizie jej polityki. Jakiś czas temu poznałem też grę w rosyjski bilard, w wersji tzw. moskiewskiej piramidy. Twórca musiał być genialnym matematykiem, a jednocześnie również posiadać doświadczenie wojskowe. Ta odmiana nie skupia się tylko na planowaniu i uderzaniu białej bili w kolorowe. Jest tylko jedna bila kolorowa i pozostałe są białe. Można uderzać każdą w każdą, również w kolorową. Ale po wbiciu kolorowej wraca ona na stół. Przeciwnik wybiera jedną białą bilę i wkłada ją do kieszeni, wyjmując czerwoną, którą stawia na linii bazy. Ta odmiana bilarda zakłada rotacje i możliwość uderzania z obu stron, uderzanie nie tylko w środek bili uderzanej ale również zupełnie różne rozkłady sił – od bardzo delikatnych do bardzo mocnych. Określiłbym go jako swoistego rodzaju szachy na stole bilardowym, gdzie trzeba połączyć zdolności intelektualne z siłą fizyczną i precyzją. Można go też nazwać swoistego rodzaju stylem kung-fu na stole.
Leave a Reply