
Sierociniec, w którym mieszkało 40 rodzin został zamieniony na muzeum Güntera Grassa, członka NSDAP i Waffen SS, który był także pisarzem. Aby utworzyć to muzeum wykwaterowano 40 mieszkających tam rodzin, którym miasto dało inne lokale mieszkalne, ale nie wszystkie spełniały wymogi umożliwiające godne zamieszkanie.
Dopiero co pani prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz mówiła, o tym, że państwo polskie specjustawą przejmuje Westerplatte, tak jakby Westerplatte nie leżało na terenie Polski. Teraz okazuje się, że w Gdańsku wysiedlanych jest tyle osób, żeby uczcić pamięć zbrodniarza i okupanta SS.
Kacper Płażyński, radny PIS tak o tym mówi:
- “To, co możemy robić, to pokazywać opinii publicznej, jak bardzo zła jest polityka prowadzona w Gdańsku, szczególnie historyczna i polityka komunalna najbliższa ludziom słabym, wykluczonym, ale przecież nie ze swojej winy. Złożyłem interpelację z wnioskiem, aby czym prędzej zapewnić pani Marii godne życie w jednym stałym miejscu, a nie traktowania ludzi jak przedmiotów i rzucania nimi jako worek kartofli z miejsca na miejsca”.
Tak właśnie wygląda propolskie myślenie władz Gdańska, a tak naprawdę nie bardzo wiadomo, co napędza ten bezmyślny marazm polityczny i społeczny. Nie ma Gdańsk od jakiegoś czasu szczęścia do przywódców.
Jak można budować lub wydawać pozwolenia w Polsce na instalowanie obiektów upamiętniających niemieckich zbrodniarzy z czasów II wojny światowej albo członków zbrodniczych organizacji, jakimi były SS czy NSDAP?
Ciekawe, jak się do tego ustosunkuje pani Dulkiewicz? Czy równie ochoczo będzie się na ten temat wypowiadała, tak jak o Westerplatte czy o niechrześcijańskim podejściu polskich biskupów?
Źródło: Stefczyk.info
Zdjęcie: Youtube/Luisiana Channel
Leave a Reply