Po tym, jak Joe Biden porównał Polskę i Węgry do Białorusi nie dość, że wywołał burzę dyplomatyczną, to zdrowo wkurzył Polaków mieszkających nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Niektóre środowiska nawet domagały się od niego przeprosin. Tego akurat nie rozumiem. Jaki to miałoby mieć cel? Żeby przed kamerami po prostu się popisywał, wygrał – co nie daj Panie Boże – wybory i dalej poniżał Polaków i Węgrów?
Już fundacja jego partyjnego kolegi i byłego prezydenta USA Baracka Obamy też się popisała przyznając stypendium kłamcy wieszającemu nielegalne tablice „strefa wolna od LGBT” przy nazwach miejscowości. Bart Staszewski, bo o nim mowa, ma już wytoczone procesy z tego tytułu. Nota bene na podstawie tych fałszywych tablic, co było już wiadomo przed, został ogłoszony raport o „praworządności” w Unii Europejskiej. Czy chodziło tylko o to, żeby pokazać, że można kształtować rzeczywistość polityczną na oczywistym kłamstwie z pozycji siły? To w sumie nic nowego, ponieważ zawsze i od wieków było to możliwe, a Rosja właściwie działa tak od czasów Ochrany.
Być może jakiś doradca zasugerował to Bidnowi albo jego sztabowi, że tak się da. Być może nie powiedział mu też, jaką siłę w USA stanowi Polonia i jak bardzo Polacy potrafią być niepokorni. Może też być tak, że skoro Donald Trump popiera Polaków i Polskę i szczyci się tym, to sztab Bidena postanowił uderzyć w Trumpa uderzając w Polaków, a właściwie w sam stereotyp o nas, jaki jest jeszcze bardzo często spotykany w USA, Europie Zachodniej i nie tylko. Być może liczył też na to, że mówiąc do Amerykanów, najczęściej nie wiedzących zbyt wiele o Polsce i Węgrzech, uda mu się ośmieszać Polaków i Węgrów porównując ich do Białorusinów. Ci z kolei w USA są najczęściej odbierani jako biegający za białymi niedźwiedziami w śniegu po kolana, łowiący ryby w przeręblach przy minus dwudziestu kilku stopniach i bez dostępu co książek i cywilizacji. A po sutym tłustym posiłku, zdecydowanie nie vege, pijący duże ilości wódki i samogonu. Gdyby ten człek spróbował chociaż kilku polskich nalewek…
Zresztą sam miałem podobną przygodę ze stereotypami w Szwajcarii, kiedy właściciel firmy, gdzie jako student dorabiałem fizycznie na wakacjach. Kiedy zobaczył mnie płynnie i bezwzrokowo piszącego na komputerze po prostu zbaraniał. Sam natomiast zakończył edukację na poziomie naszej szóstej klasy szkoły podstawowej. Podobnie komiczną sytuację miała siostra mojego kolegi. U niej z kolei szef firmy, w której pracowała zapytał ją, czy na wsi, z której ona pochodzi mają konie (nota bene wtedy była to jedna z najbogatszych wiosek w Polsce i w pełni zmechanizowana). Kiedy się dowiedział, że jeden gospodarz jeszcze ma konia, to ten Szwajcar przez kilka dni to „trawił” w swoim umyśle, po czym zapytał ją, czy cała wieś orze tym jednym koniem?
Z takich przekładów i przypadków można by przecież napisać kilka bardzo zabawnych i pouczających książek.
Być może na takie właśnie podejście społeczeństwa amerykańskiego liczył i liczy Biden, ale to tylko zdrowo wkurzyło Polaków, którzy właśnie zorganizowali wielki rajd poparcia dla prezydenta Trumpa pod nazwą „Trump Road Rally”, w który wzięli udział kierowcy aut osobowych, ciężarówek i motocykliści.
Do tego wszystkiego doszła jeszcze cenzura mediów społecznościowych, Facebooka i Twittera, które po publikacji szokujących materiałów na temat syna Joe Bidena, ocenzurowały wpisy tam mocno, że zablokowały nawet konta szefowej kampanii wyborczej Donalda Trumpa. Szef Twittera musiał za to osobiście przepraszać w Senacie USA, gdzie został wezwany na dywanik. Musiał też podjąć działania odblokowania zawieszonych kont.
Tak o sytuacji afery związanej z synek Joego Bidena pisze portal dorzeczy.pl:
- Opublikowane materiały uwiarygodniają tezę, że będąc wiceprezydentem USA Joe Biden wykorzystał swoją pozycję dla osiągnięcia korzyści majątkowej swojej rodziny. Jest faktem – mówił o tym zresztą sam Joe Biden – że na skutek jego ultimatum pozbawienia Ukrainy miliarda dolarów amerykańskiej pożyczki, w marcu 2016 r. ukraińskie władze zdymisjonowały prokuratura generalnego Wiktora Szokina. Sęk w tym, że Szokin prowadził śledztwo względem zarządu ukraińskiego potentata energetycznego Burisma, którego to Hunter Biden był bardzo hojnie opłacanym doradcą (50 000 $ miesięcznie).
Następnie okazało się także, że:
- Hunter Biden miał m.in. otrzymać od chińskich inwestorów roczną pensję 10 milionów dolarów w zamian za samo ułatwianie kontaktów, a część z tych pieniędzy miało przypaść jego ojcu. I niewykluczone, że w związku z obfitością materiału (11 500 maili, 25 000 zdjęć), dalsze przecieki medialne będą podgrzewać ostatnie trzy tygodnie amerykańskiej kampanii wyborczej.
A może ktoś podpowiedział Bidenowi, że w USA, podobnie jak w strukturach Unii Europejskiej, da się zbić kapitał polityczny na obrażaniu praworządnych krajów jakimi są Polska i Węgry.
Tak czy owak, jakby to powiedziała ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, Biden stanął „po złej stronie historii”.
Zdjęcie: yt/abc news