
Psycholog szkolny – nadgorliwy czy głupi? A może element systemu?
Wszyscy pamiętamy odbieranie dzieci rodzinom z uwagi na biedę czy zagrożenie wykluczeniem społecznym, ale czy można stracić lub mieć ograniczone prawa rodzicielskie za wytrącenie dziecku telefonu komórkowego? Niemożliwe w Polsce? To czytajcie dalej!
Cała zaistniałą sytuacja oparta jest na wydarzeniach autentycznych i jest potwierdzona odpowiednimi dokumentami i wywiadami ze świadkami. Akcja ta rozgrywa się gdzieś w Polsce w jakimś mniejszym lub większym mieście, ale żeby ją łatwiej było ukryć, żeby zginęła w tłumie, to raczej w większej aglomeracji miejskiej. Dlaczego ukryć? Bo tak najlepiej można wprowadzać 'system’.
Zaczęło się od niewinnego pytania zadanego dzieciom w przedszkolu, brzmiącego mniej więcej tak: „Kiedy jesteś szczęśliwy, a kiedy jesteś nieszczęśliwy”. Jeden z chłopców odpowiada w stylu: „Jestem szczęśliwy, kiedy się bawimy, a nieszczęśliwy kiedy tata mnie bije”.
Z opowiadań i wywiadów, do jakich udało nam się dotrzeć, sytuacja ta ma miejsce w rodzinie dobrze sytuowanej. Oboje rodzice są bardzo dobrze wykształceni, dobrze zarabiający, dbający o dzieci. Wspólnie spędzają czas, poświęcają czas dzieciom i co roku wyjeżdżają na wakacje za granicę. Rodzicie poświęcają czas dzieciom i razem z nimi też odrabiają lekcje. Rodzice codzienne odwożą i odbierają dzieci ze szkoły i z przedszkola.
O co więc poszło?
Dzieci, jak wiadomo, mają inną wyobraźnię niż dorośli, inaczej odbierają rzeczywistość i otaczający nas świat. Dzieci są bardziej wrażliwe i stwarzają rzeczywistość, w której chciałyby lub nie chciałyby żyć i ma to związek tylko z ich wyobraźnią. I absolutnie nie musiało się w ogóle wydarzyć. Tak było i tym razem. Ojciec podniósł kilka razy głos na syna, a dziecko może słyszało od kolegów albo oglądało film i stworzyło sobie obraz, w którym ojciec mógłby go uderzyć.
Całą spiralę nakręca psycholog szkolny. Bez zgody rodziców i bez obecności rodziców, przesłuchuje bezprawnie dziecko. Następnie zgłasza do do dyrektora szkoły i na policję. Co więcej, wszyscy w przedszkolu doskonale wiedzą, że ojciec codziennie jest w przedszkolu – przywozi albo odbiera syna. Dziecko jest z nim szczęśliwe i nie okazuje oznak strachu. Już choćby to powinno zastanowić i psychologa i dyrektora szkoły, żeby wskazać nauczycielom obserwację relacji ojciec – syn przez jakiś czas. Nic takiego nie miało miejsca.
Dzisiaj napiszę tylko tyle, że w cały ciąg wydarzeń, które opiszę w kolejnych częściach, oprócz psychologa szkolnego i dyrektora szkoły, zamieszani są pracownicy MOPS, kurator i funkcjonariusz policji, a bez winy nie jest też jeden z sędziów.
W efekcie fałszowania zeznań, działań bezprawnych i całych nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, ojciec wyrokiem sądu za rzekome wytrącenie synowi z rąk telefonu komórkowego, zostaje skazany na ograniczenie praw rodzicielskich. Tak, dobrze Państwo przeczytaliście, za rzekome wytrącenie telefonu komórkowego z rąk syna. I cała ta sytuacja kilka lat temu wydarzyła się w Polsce.
Po więcej szczegółów zapraszam za tydzień.
Leave a Reply