Wczoraj w senacie Senator Lidia Staroń podała przykład rolnika, któremu zostało zabrane gospodarstwo rolne za drobny dług. Sprawę tą przez wiele lat prowadził sędzia Juszczyszyn. Przez 20 lat był sprawowany nadzór sądu nad licytacją całego gospodarstwa wraz z zabudowaniami za dług w wysokości 29 tys. złotych. Niestety pokrzywdzony rolnik nie dożył finału tej sprawy i kasacji wyroku sądu. Ostatecznie wierzyciele tych pieniędzy także nie otrzymali. Jak możemy się domyślać, zostały one przeznaczone na pokrycie kosztów sądowych. Takie państwo w państwie, żeby nie używać bardziej dosadnych słów i sformułowań.
Senator Staroń zapytała Stanisława Zabłockiego – prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Karną:
„Czy pan, panie prezesie nie czuje, że jest przyzwolenie, tylko tyle?”.
A takich przypadków pokrzywdzenia osób i firm w Polsce są tysiące.
Moją uwagę zwrócił też sposób w jaki osoba prowadząca sesję zwracała się do pani senator Lidii Staroń, kobiety. Głos tego pana był chamski, ordynarny i władczy. Wręcz próbujący traktować ją i wszystkich wokół jak pełzającego robaka, który śmiał podnieść głowę. Ta ekipa jest do wymiany cała, bez wyjątku.
Wstyd, że takie osoby, jak ów mężczyzna zasiadają w polskim senacie.
Źródło: Senat RP/SWP/JP
Zdjęcie: TVP Parlament/zrzut ekranu