Jak donoszą media, w nocy z czwartku na piątek, tuż przed rozpoczęciem rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych Zapad‑2025, Polska całkowicie zamyka granicę z Białorusią – zarówno przejścia drogowe, jak i kolejowe. Decyzja ta, choć wydaje się dramatyczna w wymiarze politycznym i logistycznym, ma charakter wyprzedzający i prewencyjny: chodzi o bezpieczeństwo państwa i ludności cywilnej.
– W piątek zaczynają się agresywne ćwiczenia rosyjsko-białoruskie Zapad. W związku z tym w nocy z czwartku na piątek zamkniemy granice z Białorusią, w tym przejścia kolejowe – ogłosił premier Donald Tusk we wtorek przed posiedzeniem rządu.
Zapad, czyli „Zachód”, to cykliczne manewry wojskowe Federacji Rosyjskiej i Republiki Białorusi, które w praktyce od wielu lat służą jako demonstracja siły i próba zastraszania sąsiadów – zwłaszcza krajów NATO. Tegoroczna edycja, Zapad‑2025, ma jednak zupełnie nowy, znacznie bardziej niepokojący charakter.
Jak poinformowało 12 sierpnia białoruskie ministerstwo obrony, manewry odbędą się w dniach 12–16 września 2025 roku. Nazajutrz po tej informacji doszło do zamkniętego spotkania Aleksandra Łukaszenki z ministrem obrony Białorusi, generałem Wiktorem Chreninem. Po naradzie ogłoszono, że w ramach ćwiczeń zostanie wprowadzony tzw. „komponent nuklearny”.
Chociaż nie wskazano wprost, co to oznacza, eksperci nie mają wątpliwości: chodzi o symulację użycia taktycznej broni jądrowej – po raz pierwszy tak blisko granic Polski. To milowy krok w eskalacji groźby ze strony oby wschodnich reżimów.
Decyzja o zamknięciu granicy jest jedną z najpoważniejszych odpowiedzi Polski na agresywne działania Moskwy i Mińska w ostatnich latach. Nie chodzi już tylko o nielegalną presję migracyjną, hybrydowe działania wywiadowcze czy prowokacje wojskowe. Wprowadzenie komponentu jądrowego w ćwiczeniach Zapad może stanowić realne, fizyczne zagrożenie dla całego regionu.
Premier Donald Tusk podkreślił, że granica będzie zamknięta do odwołania, a ewentualne próby jej naruszenia będą traktowane jako działania o charakterze wojskowym i strategicznym. W praktyce oznacza to nie tylko wzmożoną obecność Wojska Polskiego, ale również gotowość sił NATO do szybkiej reakcji – zwłaszcza w kontekście obowiązującej od 2023 roku tzw. „wschodniej tarczy” sojuszu.
Tegoroczna edycja Zapad ma także szczególne znaczenie ze względu na zacieśnienie współpracy wojskowej między Rosją a Białorusią. W ostatnich miesiącach doszło do bezprecedensowego rozmieszczenia rosyjskich wojsk lądowych i systemów rakietowych na białoruskim terytorium, a niektóre jednostki – według źródeł NATO – mają być trwale zintegrowane z dowództwem rosyjskim.
To oznacza de facto utratę militarnej suwerenności Białorusi, a tym samym rozszerzenie rosyjskiej strefy wpływów tuż za polską granicą. W połączeniu z deklaracjami o wprowadzeniu komponentu nuklearnego w manewrach, działania te tworzą sytuację napięcia porównywalnego z zimną wojną.
Manewry Zapad-2025 to nie tylko ćwiczenia. To sygnał polityczny wysyłany do NATO, Ukrainy i państw bałtyckich. Od miesięcy analitycy wskazują, że Moskwa, zmęczona przedłużającą się wojną na Ukrainie, szuka nowych dróg nacisku – zarówno psychologicznego, jak i wojskowego.
Symulowanie scenariuszy użycia broni jądrowej jest elementem strategii zastraszania Zachodu, w której Polska pełni funkcję państwa frontowego – zarówno geograficznie, jak i politycznie.
Część ekspertów przestrzega, że tegoroczny Zapad może być nie tylko pokazem siły, ale i próbą generalną przed rzeczywistym konfliktem zbrojnym. Podobne obawy pojawiły się już w 2021 roku, kiedy to w ramach ćwiczeń rosyjskie jednostki pozostawały na Białorusi na długo po zakończeniu manewrów – później atakując Ukrainę z północy.
W tym kontekście decyzja Polski o całkowitym zamknięciu granicy wydaje się nie tylko uzasadniona, ale wręcz niezbędna. To sygnał dla Moskwy i Mińska, że próby eskalacji spotkają się z natychmiastową reakcją – nie tylko dyplomatyczną, ale i militarną.
Michał Nil
Źródła: Kresy24.pl, PAP, RMF FM, Reuters