„Złodziej to człowiek subtelny, o niezwykle wysokiej kulturze. W ogromnym magazynie nie zatrzymał się przy bohomazach, tylko od razu wskazał na obraz o ogromnej wartości.”
Cytat z filmu „Poszukiwany, poszukiwana”, postać: prokurator.
Pseudo-ekologizm i poszukiwanie mięsa w mięsie niczym zawartości cukru w cukrze – czy Spurek zagrałaby główną rolę w kontynuacji PRL’owskiego hitu?
Któż z nas nie zna PRL’owskiej komedii Stanisława Barei i Jacka Federowicza, w której to oskarżony o kradzież obrazu pracownik muzeum ukrywa się w roli pokojówki? Kultowe teksty bawią do dziś zarówno starszych, jak i młodszych. Co ma jednak poszukiwanie cukru w cukrze do poszukiwania mięsa w mięsie? Może warto byłoby pokusić się o kontynuację kultowej komedii, która ukazywałaby groteskowość naszych czasów i poszukiwania mięsa w mięsie?
Okazuje się bowiem, że faktycznie zawartość mięsa w mięsie może być… ZEROWA!!! Mowa m.in. o karmie dla psów czy kotów, gdzie na puszkach znajdują się napisy typu: „soczysty kurczak” albo „świeża wołowinka”, a niestety w produktach tych wcale nie ma mięsa… To już nie PRL’owski humor czy żart. To nie komedia z 1973 roku. To groteskowy „żart” producentów karm dla zwierząt, który wręcz prosi się o napisanie scenariusza o nowej „Marysi” i poszukiwaniu zawartości mięsa w mięsie.
Zapewne warto byłoby również w takim filmie wspomnieć postać Sylwii Spurek, która w wywiadzie dla Vegan Magazine próbowała obalić mity dotyczące mięsożerności kotów. Wciąż po „internetach” krąży, również kultowy już cytat, który pokazuje groteskowość naszych „nowoczesnych” czasów: „Miałam już kilkanaście kotów i wszystkie były weganami. Uwielbiam je, co miesiąc mam nowego, bo ten gatunek zwierząt ma krótki cykl życiowy.”
Nowoczesno-lewacki duch wolności, gdzie osoby pokroju Sylwii Spurek walczą o prawa kogutów i postulują jednocześnie weganizm dla zwierząt albo dbanie o środowisko przez zamykanie gospodarstw rolnych, bo świnie czy krowy produkują gazy cieplarniane, to anty-ekologiczna groteska naszych czasów, gdzie wszystko odwrócone jest do góry nogami. Zupełnie jak w kabarecie Montypytona.
Odłóżmy jednak żarty na bok. Choć poszukiwanie mięsa w mięsie na pozór może bawić, śmieszyć i na myśl przywoływać poszukiwania cukru w cukrze, to czarny żart czy humor producentów pasz dla zwierząt, przekłada się na życie i zdrowie naszych pupili. Bo przecież każde zwierzę powinno jeść takie pożywienie, które jest dostosowane do jego potrzeb żywieniowych. Skoro nie karmimy słoni mięsem, a lwów w cyrku czy zoo ziarnem, to czemu mielibyśmy odwracać prawa natury i zmuszać domowe zwierzęta do jedzenia tego, co im szkodzi?
Kiedyś spotkałam się ze sformułowaniem, że karmy dla psów są znacznie zdrowsze niż wędliny czy parówki dla ludzi, bo mają mniej konserwantów, a zwierzęta przecież byle czego nie zjedzą. Okazuje się jednak, że nie jest to do końca prawdą. A przynajmniej nie w każdym przypadku…
Choć na wszystkich karmach dla psów czy kotów producenci gwarantują mięso, to po przeczytaniu składu na etykiecie można przeżyć szok. Czasem w karmie mięsnej dla zwierząt tego mięsa nie ma wcale, lub okazuje się, że w składzie znajduje się np. tylko 15 % produktów pochodzenia zwierzęcego, a całość pożywienia to ziarna i zboża.
Ciężko jednak taką karmę nazwać pożywieniem, gdyż nie jest wcale dostosowana do potrzeb żywieniowych zwierząt, a wręcz może być szkodliwa. Psy nie mogą żywić się samym ziarnem. Zboża bowiem psom szkodzą. Psy nie potrzebują tak dużej ilości węglowodanów jak ludzie, których układy trawienne dostosowane są zarówno do spożywania mięsa, jak i roślin. Jedzenie, które nie szkodzi ludziom, bardzo często jest śmiertelne dla zwierząt. Zwykła czekolada zawiera teobrominę przez co jest wręcz toksyczna dla psów, a nawet może doprowadzić do zgonu.
Tak samo ziarna szkodzą naszym pupilom. Zbyt duża ilość węglowodanów może nadmiernie obciążyć trzustkę u tych zwierząt. Organizmy psów nie produkują bowiem amylazy ślinowej, czyli enzymu, który rozkłada węglowodany do krótszych, przyswajalnych form. Nadmierny wzrost bakterii jelitowych powodowany jedzeniem przez psy karm zbożowych przekłada się więc na problemy trawienne, biegunki, niestrawność i wzdęcia. W rezultacie pies będzie miał znacznie gorszą kondycję, jak również może nabawić się wielu alergii pokarmowych i problemów z układem trawiennym.
Dodatkowo niektóre psy mają uczulenie na białka roślinne. Popularnym alergenem jest przede wszystkim żyto, którego spożywanie przez psy może objawiać się swędzeniem skóry, obniżeniem ogólnej odporności, a nawet zmianami w zachowaniu psa. A potem pojawiają się mity o agresywnych rasach, bo jakiś pies kogoś zaatakuje. Oczywiście bez powodu… Tymczasem często nadmierna pobudliwość czy agresja u psa wiąże się właśnie z nieodpowiednią dietą. Spróbujmy wejść do klatki z głodnym lwem i namówmy go, by zjadł brokuł. Brokuły są przecież bardzo zdrowe…
Tak naprawdę ze wszystkich zbóż, które pojawiają się w karmach dla psów, jedynie ryż i kukurydza są bezpieczne i przyswajalne dla naszych pupili. Okazuje się też, że znacznie bezpieczniej zastąpić ziarna zwykłymi ziemniakami. Tak więc zwykły wiejski łańcuchowy burek, który żywi się resztkami ze stołu w postaci skrawków mięsa i ziemniaków, będzie bardziej zdrowy i zrównoważony niż niedożywiony kot Sylwii Spurek, która postuluje weganizm wśród zwierząt, a zły stan zdrowia swoich pupili usprawiedliwia frazami o „krótko-żyjących rasach”.
Cóż, tu kolejny mit pada i pokazuje groteskowość pseudo-ekologicznych obrońców praw zwierząt, którzy walczą z polską wsią czy rodziną… Bo przecież wieś to obciach i smród, a bycie hetero to zacofanie i brak tolerancji. No, i jeszcze w imię walki o środowisko należy pozamykać polskie wsie i zmniejszyć emisję gazów produkowanych przez zwierzęta. Tylko, że to raczej nie jest walka o naturę, a z naturą.
Jeśli więc za nic mamy biologię i to jak działają poszczególne układy trawienno-wydalnicze, może warto zatem skupić się jedynie na kwestiach estetycznych? Bo zbyt duża ilość węglowodanów w karmach dla psów sprawia, że pies może być otyły. Niezdrowe jedzenie prowadzi też do tego, że psy mają bardzo nieświeży, wręcz cuchnący oddech. Ale nie ma to jak wyprodukować szkodliwą karmę, a potem dodatkowo sprzedawać „szczoteczki dla psów” na poprawę oddechu.
Choć karmy mięsne, które faktycznie zawierają mięso, są znacznie droższe niż te zbożowe, to warto zauważyć, że pies czy kot, który dostaje pełnowartościową karmę, zje mniejszą ilość takiej karmy niż w przypadku karm ze zbożami. Cenowo wychodzi więc w zasadzie na jedno. Zwierzę będzie też znacznie bardziej zadowolone i chętniejsze do jedzenia. Nie musimy też dodatkowo inwestować w suplementy czy „szczoteczki dla zwierząt” poprawiające oddech naszych pupili.
Są to oczywiście informacje, które za nic mają osoby „walczące” o prawa kogutów czy postulujące weganizm dla kotów. Bo przecież w myśl nowoczesności ciało to tylko ciało. Nie ważne czy natura stworzyła nas jako kobiety czy mężczyzn, nie ważne czy układy trawienne poszczególnych zwierząt dostosowane są do spożywania produktów roślinnych czy zwierzęcych. Ważny jest tylko duch nowoczesności i wolności… Nawet jeśli stanowi pogwałcenie praw natury i zaczyna stanowić zagrożenie zarówno dla ludzi, jak i zwierząt.
Tak więc świat staje na głowie, a postulaty namawiające do robienia z kotów wegan czy zmniejszenia ilości krów i świń w hodowlach, bo ich „bąki” zniszczą nasz świat i cały eko-system to prawdziwa komedia naszych czasów, gdzie politycy gwałcą prawa natury i robią zarówno ze zwierząt jak i ludzi niezdrowe chimery w ramach pseudo-ekologicznego żartu czy też dziwnego eksperymentu.
Osobiście nigdy nie spotkałam się z rasą „krótko-żyjącą”, ale nie mam przecież takiego doświadczenia jak pani Sylwia, która w swoim życiu miała mnóstwo kotów. Ja miałam tylko jednego. Co prawda żywił się głównie surowym mięsem i żył prawie 20 lat, ale skoro nie znam nawet takiej rasy, jak „kot krótko-żyjący”, to co mogę wiedzieć na ten temat? Słyszałam jedynie o żywo-martwym kocie Schrödingera, ale przecież to zupełnie inna rasa…
Cóż, jeśli faktycznie kiedyś miałaby powstać komedia jak z PRL’u o poszukiwaniu cukru w cukrze, która ukazywałaby groteskowość naszych pseudo-ekologicznych czasów, a bohater szukałby zawartości mięsa w mięsie – motyw z wejściem do klatki z głodnym lwem i zaproponowaniem mu zjedzenia brokułu, świetnie nadawałby się na finał. Tylko wówczas byłaby to tragikomedia. Ciekawe czy Sylwia Spurek odważyłaby się zagrać główną rolę w takiej produkcji i zmienić naturę takiego dużego, długo-żyjącego kotka…
Paulina Matysiak
Fot. screenshot/YouTube/TVP Archiwum/Pyta.pl