W sumie dość nieduży kraj, jakim jest Wenezuela, od jakiegoś czasu jest w stanie wojny domowej. Nie jest to na razie wojna w sensie zbrojnym, ale wojna o pozostanie albo o przejęcie władzy przez nowych.
Istotnym bogactwem kraju są dość duże zasoby ropy naftowej i na wenezuelską ropę mają ochotę i Stany Zjednoczone i Rosja i może nawet ktoś jeszcze. Czy się dogadają czy posprzeczają, czas pokaże. Niemniej na dość interesującą ciekawostkę natrafiłem w tygodniku SIECI, gdzie Grzegorz Górny w artykule „Wojna magów” wspomina o książce wenezuelskiego dziennikarza Davida Placera pt. „Dyktator i jego demony”, w której Placer opisuje współczesnego prezydenta Wenezueli oraz jego zamiłowanie do ezoteryki i magii. Według autora książki „od 1958 r. wszyscy prezydenci Wenezueli, z wyjątkiem Rafaela Caldery, byli adeptami czarów”.
W sumie warto wspomnieć, że zarówno po stronie amerykańskiej, jak i rosyjskiej również wielu polityków z pierwszej ligi korzysta z doradztwa różnych duchowych guru, kabalistów i innych doradców związanych z magią, ezoteryką i jasnowidzeniem.
Czy zatem mamy obecnie powrót do walki nadprzyrodzonych mocy, które sterują działaniami ludzi i polityków, a oni bardzo chętnie im się poddają i mają do nich bezgraniczne zaufanie?
Czy może jednak przewrót odbędzie się klasycznie z użycie siły zbrojnej? A skoro Trump i Putin miło się witają na szczycie G20, to może pojawiła się koncepcja podziału Wenezueli na dwie części, jak kiedyś miało to miejsce w przypadku Korei Północnej i Południowej? No cóż, my sobie tylko popisać możemy, a wielcy i tak zrobią tak, jak im będzie wygodnie.
Leave a Reply