Wiadomości będą wysyłane raz w tygodniu, na koniec tygodnia. Adresy e-mail będą wykorzystywanie jedynie do mailingów w ramach Strefy Wolnej Prasy. Nie będą przedmiotem sprzedaży innym podmiotom.

Jesteś tutaj:
Home > Polityka > Syndrom sztokholmski czy wojna dezinformacyjna – za co Polacy „kochają” Rosjan? (Archiwum))

Syndrom sztokholmski czy wojna dezinformacyjna – za co Polacy „kochają” Rosjan? (Archiwum))

Choć media podały do oficjalnych wiadomości, że Rosjanie ostrzelali i przejęli ukraińskie okręty, a prezydent Ukrainy Petro Poroszenko wprowadził stan wojenny, są tacy, którzy uparcie twierdzą, że sytuacja na Morzu Azowskim to jedynie ukraińska prowokacja. Prowokacji jednak można łatwo się doszukać w skandalicznych słowach ukraińskiej pisarki Oksany Zabużko, ale o tym za chwilę…

Rosyjskie prowokacje czy syndrom sztokholmski

Pomijając już polityczne dywagacje na temat opłacalności czy nieopłacalności wprowadzenia stanu wojennego dla prezydenta Ukrainy, o czym huczą niektóre portale i fora, zastanawiam się jak można być tak naiwnym by myśleć, że była to ukraińska prowokacja lub wierzyć, że Rosja po napaści na Krym nie posunie się dalej?

Dziewiętnaście lat temu w Rosji doszło do serii ataków bombowych, w których zginęło ponad 300 osób, a zamachy dały Putinowi pretekst do napaści na Czeczenię i popularność wyborczą. Pojawiły się zarzuty, że eksplozje były prowokacją FSB, o czym znakomicie pisze w swojej książce „The new cold war”, Edward Lucas. Może więc to Putinowi opłaca się bardziej „szukać” kolejnego pretekstu?

Kto jak kto, ale to właśnie Rosjanie są mistrzami manipulacji i dezinformacji. Ile to już razy przeprowadzali prowokacje z naruszeniem przestrzeni powietrznej innych państw czy drażnieniem się z NATO? Daleko jednak nie trzeba szukać bo nawet podczas obchodów Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku w Polsce myśliwce F-16 zmuszone zostały sprowadzić na ziemię rosyjskiego pilota, który lecąc do Radomia naruszył sferę ograniczenia lotów nad Częstochową i złamał przepisy Prawa lotniczego zakłócając obchody ŚDM.

Na myśl przychodzi mi jeszcze jedna kwestia. Co zrobił Hitler jak w Niemczech padała gospodarka? Wywołał konflikt zbrojny! A jak się ma rosyjska gospodarka ? Raczej słabo. Tyle sankcji za napaść na Ukrainę… Kolejne obniżki cen ropy w USA, które ponownie uderzą w gospodarkę Rosji, której PKB jest obecnie niższe niż PKB Holandii. A skoro te sankcje i tak już są, a Rosja nie ma się zbyt dobrze to Putin chyba zbyt wiele by nie stracił posuwając się o krok dalej… Cóż mu pozostało?

Ale wróćmy do obrońców Rosjan w konkretnym przypadku na Morzu Azowskim. Zastanawiam się skąd się tacy ludzie biorą. Czyżby syndrom sztokholmski jeszcze z czasów zaborów? Cóż, ofiara, która wyzwoli się od oprawcy jest z nim tak związana psychologicznie, że już nie chce być wolna. A rusyfikacja zakorzeniła się w świadomości zbiorowej pewnej części Polaków dość mocno. Może o to właśnie chodzi z tą chorą polsko-rosyjską miłością? A może to nie Polacy tylko sami Rosjanie udający Polaków piszą takie komentarze pod artykułami o napaści Rosji na ukraińskie statki i tworzą fake newsy?

Kontrowersyjna wypowiedź ukraińskiej pisarki Oksany Zabużko – kolejna prowokacja?

Warto też dla równowagi poruszyć temat równie kontrowersyjnej wypowiedzi ukraińskiej pisarki Oksany Zabużko, która twierdzi, że Polacy powinni zapomnieć o Rzezi Wołyńskiej, obudzić się, oprzytomnieć i bronić granic Ukrainy. Jej pretensje do naszego rządu są dla mnie oburzające i uważam, że to właśnie Ukraińcy sami powinni się wreszcie obudzić i zmobilizować. Ukraińscy żołnierze dezerterują z wojska, bo ich władza i rząd nie przejmują się obywatelami! Sami handlują z Rosjanami bronią, a o działaniach banderowców już nawet nie wspomnę.

Ci na górze dbają jedynie o własne interesy. Dlaczego władze nie leczą rannych żołnierzy, a ich losem przejmują się jedynie bohaterowie wojenni, jak w przypadku „Cyborga” Olega Kuzminycha z Doniecka, który wraz z bratem założyli fundację pomagającą weteranom i zbierającą pieniądze na leczenie rannych? Pisarka Oksana Zabużko powinna mieć pretensje do własnego rządu i do niego kierować roszczenia. Szczerze współczuję ludziom na Ukrainie, bo wojna to straszny koszmar, który dotyka zwykłych obywateli i oni odczuwają jej skutki najmocniej, ale Ukraińcy powinni zająć się wpierw „porządkami” u siebie i własnym wojskiem, a nie rościć sobie prawo do zarządzania naszym.

Oksana Zabużko powołując się na memorandum podpisane w 1994 roku w Budapeszcie, które w zamian za rezygnację Ukrainy z broni jądrowej miało jej gwarantować bezpieczeństwo ze strony Rosji, Wielkiej Brytanii i USA, ma pretensje do naszego rządu o to, że zajmuje się przeszłością i IPN-em. To właśnie Ukraińcy okazali się krótkowzrocznymi i to oni w 2014 roku zostali brutalnie i cynicznie zaatakowani przez Rosję i teraz mają wojnę i ataki terrorystyczne.

Zrozumieć mogę, że w obliczu wojny przerażona pisarka woła w ten sposób o pomoc, ale jej apel zamiast zachęcić do pomocy, jedynie podburza. Nie może mieć pretensji do nas Polaków za to, że walczymy o prawdę. My też mieliśmy wojnę i byliśmy pod zaborami i choć minęło już 100 lat od odzyskania niepodległości, tak naprawdę dopiero teraz Polska zaczyna odradzać się jako Naród.

Kilka lat temu świat mediowy zaczął mówić o „polskich obozach koncentracyjnych” szerząc obrzydliiwą propagandę na temat naszego narodu. Słowa te padały z ust ważnych polityków, jak Barack Obama. Ludzie na marszach niepodległości byli pałowani przez wcześniejszą władzę. Dzięki zmianom w rządzie, w strukturach medialnych i polityce oraz filmom IPN na temat historii Polski, które przekazywali sobie YOUTUBE’rzy na całym świecie, dopiero od niedawna możemy mówić o prawdziwym odzyskaniu reputacji Polski na arenie międzynarodowej.

Media powoli zaczynają się oczyszczać z wrogiej propagandy, a polskie media stają się polskie. W 100-Lecie Odzyskania Niepodległości odbył się wreszcie wspólny marsz wszystkich Polaków z różnych opcji, pod przewodnictwem Prezydenta. Polskie barwy pojawiły się na tle piramid egipskich, największego budynku świata – Burj Khalifa w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i innych budynkach na całym świecie od Chin, Izraela, poprzez Peru, Czechy, Ukrainę, Litwę i inne państwa. Choć minęło 100 lat od odzyskania niepodległości, świat dopiero teraz poznaje prawdę o historii Polski, a Polacy zaczynają się odradzać jako Naród.

Krótkowzrocznym jest zatem oczekiwanie, że przestaniemy zajmować się przeszłością i IPN-em, a więc naszymi własnymi sprawami, tożsamością i interesami, że porzucimy dobro własnego państwa i ruszymy zbrojnie na Rosję, co poskutkowałoby tylko dalszą eskalacją konfliktu. A przecież nie chodzi o to by pozwolić temu konfliktowi rosnąć do granic kolejnej światowej wojny, lecz o jego przerwanie. Jakakolwiek polska interwencja na Ukrainie dałaby natychmiast kolejny pretekst do szerzenia dalszej dezinformacji i prowokacji przeciwko Polsce.

Wojna dezinformacyjna i kolejne rosyjskie prowokacje

Na Ukrainie straszą polskimi czołgami i odbiciem przez Polskę Lwowa. Walerij Majdaniuk w wywiadzie dla portalu Vgolos, który jest ściśle związany z ukraińską nacjonalistyczną partią Swoboda spekuluje, że Polska może wysłać wojsko w celu rychłego odzyskania Lwowa. Ale i w Polsce niektóre niszowe media od 2014 roku podpuszczają Polaków do realizacji takiego planu. Nie jest to niczym innym jak próbą skłócenia Polaków z Ukraińcami, a państwem, które by na tym głównie zyskało, stałaby się Rosja.

W Rosyjskich mediach pojawiają się informacje, że Chiny deklarują roszczenia terytorialne w stosunku do Rosji i zamierzają zająć Syberię. Rosja najeżdżając Ukrainę zyskała wielu wrogów i dotknęły ją dotkliwe sankcje. Gdyby Polacy ruszyli czy to do rozbioru Ukrainy, czy też by walczyć za nią o o jej wyzwolenie, ugraliby na tym głównie Rosjanie. Dałoby to im pretekst do dalszej wojny. Wojska Polskie na Ukrainie lub próby odzyskania Lwowa natomiast postawiłyby nas w jednej linii z Rosją jako jej sojusznika i agresora i również spotkałyby nas sankcje oraz zerwanie sojuszu z USA. Wówczas zostalibyśmy złapani w dwa ognie.

Nie można zatem pozwolić mamić się wrogą propagandą Rosji, jakoby sytuacja na Morzu Azowskim była ukraińską prowokacją, ani wierzyć, że Rosja jest naszym przyjacielem i chce pomóc odzyskać nam Lwów. Informacje o gotowości bojowej i polskich wojskach pod ukraińską granicą to również fakenewsy. Wszystko to prowokacje, próby dezinformowania opinii publicznej i szerzenia chaosu. To wojna informacyjna, której celem jest szerzenie dezinformacji i potęgowanie napięcia między Polską, a Ukrainą. Ludzie, którzy dają się podpuszczać takiej polityce realizują przede wszystkim zamierzenia i interesy Moskwy.

Paulina Matysiak
Redaktor - wywiady, kultura, pisarka, felietonistka
http://www.strefawolnejprasy.pl

Podobne

Leave a Reply

Dodaj komentarz

W górę